Tsering Yangzom Lama – Posążek Świętego

-„Powinienem przynieść to do was już dawno temu – oświadcz Po Dhondup, gdy staje przed nami z jedwabnym zawiniątkiem. Kiedy ostatnio przemawiał do nas w ten sposób, opowiedział historię swej nieżyjącej rodziny. Chociaż już nie wymawia ich imion. Po Dhondup miał trójkę dzieci i żonę, którzy umarli z głodu po tym jak Gjami* zmusili ich wieś do sadzenia ryżu zamiast jęczmienie. Mówił powoli i z wielkim trudem, jakby każde słowo żłobiło w jego sercu bruzdę. Teraz wygląda na to, że ma więcej do powiedzenia o swojej przeszłości.

-Po tym, jak moja rodzina zginęła, błąkałem się od wsi do wsi, żywy trup… Tu urywa, żeby uspokoić głoś. i wpatruje się przed siebie, jakby spoglądał na wylot przez ściany namiotu.

-Mów dalej Dhondupie – zachęca Aszang Migmar.

Po Dhondup prostuje się i zamiera w bezruchu, nim nim podejmie wątek na nowo. W świetle sączącym się z wnętrza namiotu widzę, jak długie ma warkocze, gdy są rozpuszczone. Prawie tak długie jak Aszang Migmar.

-W pogoni za duchami rodziny przemierzałem nasz ogromny kraj wzdłuż trzech rzek i pięciu łańcuchów górskich. Dwa lata jeżdżenia, a przez ten czas postarzałem się o dwadzieścia, osiwiałem, skóra oddzieliła się od kości. Wreszcie, gdy byłem już bliski śmierci dotarłem do zrujnowanej wsi. Domy splądrowano, a z klasztoru pozostały tylko gruzy, malowidła skuto ze ścian, thangki i księgi spalono, terakotowe posągi potłuczono, a metalowe wywieziono. W poszukiwaniu miejsca, w którym mógłbym się położyć i umrzeć, dotarłem na dziedziniec, gdzie miałem nadzieję przejść do bardo w modlitwie. Na niewielkiej polanie pod szarym niebem czekałem na Boga Śmierci. Wtem coś zajaśniało odbitym światłem, rozbłyskując pomiędzy przewróconymi filarami. Ostatkiem sił rozgarnąłem na boki drewniane rumowisko. Wewnątrz idealnej kieszeni powietrznej znajdował się posążek Świętego, którego nie mogłem rozpoznać. Jakimś sposobem to ku** pozostało nietknięte. Spoglądał do góry na niebo, całkiem jak ja chwilę wcześniej. Zdumiewałem się tym jednym ocalałym z całej wsi. Pośród całego zniszczenia zachował się ten Święty z kawałka mułowca. Uzmysłowiłem sobie, że nie wszystko przepadło. Poczułem, że muszę żyć dalej, choćby tylko po to, by powierzyć tę figurkę czyjejś opiece, usunąć ją z drogi cudzoziemców. Tak znalazłem w sobie siłę, żeby przedostać się na niziny”.

  • tyb. Chińczyk, Chińczycy.

** tyb. ciało; tu: wizerunek.

Tsering Yangzom Lama – WŁASNYMI CIAŁAMI MIERZYMY TĘ ZIEMIĘ (strony 32-33)

Książka do nabycia na stronie wydawnictwa:

https://bowiem.wuj.pl/ksiazka/wlasnymi-cialami-mierzymy-te-ziemie