KILKA UWAG CO DO BUDDYZMU NA ZACHODZIE
Lama Dziampa Thaje jest z urodzenia Anglikiem i praktykuje buddyzm od 1973 roku. Mieszka i naucza Dharmy w Anglii w ośrodkach Dechen Community. Jest żonaty i ma czworo dzieci. Naucza w linii tybetańskich szkół sakja oraz kagju. Miał ponad trzydziestu nauczycieli min. Sakja Trizin Rinpocze, Dilgo Khjentse Rinpocze, XVI Karmapa, Karma Thinlej Rinpocze, Kalu Rinpocze, Dudziom Rinpocze. Więcej informacji na Wikipedii: Lama Jampa Thaye i na jego stronie lamajampa.org – jego wspomnienia o XVI Karmapie znajdziecie w książce „Promienne współczucie”.
=====
Kilka uwag co do buddyzmu na Zachodzie
Przemówienie wygłoszone na Zjeździe Karma Kagju w Bodhgaja 2017
4 stycznia 2018
Na przestrzeni ostatnich pięciu dekad zaobserwowaliśmy na Zachodzie stały wzrost wszystkich głównych azjatyckich tradycji buddyzmu. Można więc powiedzieć, że chociaż Dharma jest znana na Zachodzie faktycznie już od XIX wieku, to dopiero w latach 70-tych zanotowaliśmy otwarcie pierwszych ośrodków Dharmy, należących do czterech głównych tradycji Tybetu.
Obecnie mamy już ośrodki buddyzmu tybetańskiego w praktycznie każdym kraju na Zachodzie – od Rosji po Argentynę, nie zapominając o Australazji.
Dokładna liczba buddystów w poszczególnych krajach Zachodu nie jest znana (trzeba również zaznaczyć, że nie ma pewności co do całkowitej liczby buddystów na świecie, szacunkowe liczby mówią o 390 milionach i więcej). W Stanach Zjednoczonych mówi się o dwóch do sześciu milionach buddystów. Najświeższe liczby ze Zjednoczonego Królestwa sugerują, że mamy tu około trzysta tysięcy buddystów (liczba ta podwoiła się w ostatnich dziesięciu latach), podczas gdy we Francji może być ponad sześćset tysięcy buddystów. W Niemczech najprawdopodobniej mamy obecnie około pięćset tysięcy buddystów.
Wraz ze wzrostem liczby buddystów na Zachodzie w ciągu ostatnich kilku dekad nastąpiła eksplozja aktywności związanej z tłumaczeniem dzieł buddyjskich na języki europejskie. Niektóre z nich zostały przeprowadzone na uniwersytetach, ale jeszcze więcej osiągnięto dzięki staraniom sponsorowanym przez same organizacje dharmiczne. Równolegle do tego rozwoju wydawane są obecnie czasopisma buddyjskie i magazyny w wielu językach.
Być może dla nas, tutaj na Zjeździe Kagju, najważniejszą rzeczą w tych statystykach jest to, że większość z dziewięciuset instytucji i ośrodków podążających za Jego Świątobliwością Karmapą, (zgodnie z jego własną witryną internetową), obecnie znajduje się na Zachodzie. Nie mniej ważne jest, że obok swojej tradycyjnej siedziby w Tybecie, Jego Świątobliwość ma również zachodnią siedzibę, Dhagpo Kagyu Ling we Francji, oraz że klasztor karma kagju dla mnichów i mniszek pod jego przewodnictwem powstał w regionie Auvergne (we Francji).
Szukając przyczyn takiego rozwoju Dharmy na Zachodzie, prawdopodobnie powinniśmy zacząć od przyjrzenia się zmianom, jakie w ostatnich czasach zachodzą w kulturze Zachodu.
Przez prawie dwa tysiące lat dominującą siłą religijną i kulturotwórczą na Zachodzie było chrześcijaństwo. Tym niemniej, wszystko wskazuje na to, że staje się ono mniejszością religijną w prawie każdym państwie zachodnim. Nawet w Stanach Zjednoczonych liczba wyznawców spadła drastycznie w ciągu ostatnich lat.
Upadek chrześcijaństwa na Zachodzie rozpoczął się kilka wieków temu od Reformacji, wydarzenia, które podzieliło religię na dwa obozy i na dłuższą metę wyparło ją, zapewniając polityce i nauce główną rolę w kształtowaniu postaw większości ludzi. Pod pewnymi względami ten upadek chrześcijaństwa stworzył także miejsce dla buddyzmu.
Wszakże, jako nieteistyczna tradycja oparta zarówno na rozumowaniu, jak i na kontemplacyjnym doświadczeniu, Dharma wydaje się odpowiednia dla współczesnych czasów, wraz z ich nieco sceptycznym duchem. Być może nie dziwi zatem, że wielu na Zachodzie rzeczywiście przyszło do buddyzmu po odrzuceniu chrześcijaństwa.
W rzeczy samej, jeśli przyjrzeć się tej kwestii dokładniej, można by powiedzieć, że Dharma stanowi rozwiązanie dla chaosu, który zstąpił na kulturę zachodnią w czterech konkretnych obszarach.
1. Chociaż Dharma jest nieteistyczna, ma ona moralną powagę ze względu na jej nauki o karmie, przyczynie i skutku oraz rolę moralnego postępowania w doprowadzaniu do szczęścia i dostarczaniu podstaw dla praktyki duchowej. Jest to szczególnie ważne w dzisiejszych czasach, kiedy, z powodu upadku chrześcijaństwa, wielu ludzi jest zdezorientowanych pod względem różnych kwestii etycznych.
2. Dharma oferuje głębokie metody filozoficznej analizy i medytacji, dzięki którym jej podstawowe nauki mogą być potwierdzone przez rozumowanie i bezpośrednie doświadczenie, a nie poleganie wyłącznie na wierze, co jest słabością dla teizmu.
3. W czasach, gdy materializm traktuje ludzi jedynie jak maszyny, których życie powstaje przypadkowo i kończy się bez konsekwencji, Dharma dzięki logicznemu rozumowaniu broni roli świadomości oraz prawdy przeszłego i przyszłego życia.
4. Podczas gdy ideologie polityczne obiecują przemienić świat, ale zawsze czynią go tysiąc razy gorszym, Dharma naucza, że musimy zacząć przemianę od własnego serca. Ponadto przypomina nam, że skoro wszystkie stworzone rzeczy są nietrwałe, nie ma sensu ulegać złudzeniom, by utopię można było osiągnąć dzięki polityce.
Można więc skłaniać się ku stwierdzeniu, że sytuacja Dharmy na Zachodzie jest obecnie zdrowa, a perspektywy usiane różami. Jednakże mogą istnieć pewne trudności dla Dharmy, których moglibyśmy nie zauważyć lub nie potraktować poważnie. Sugerowałbym podzielić te problemy na trzy kategorie:
1. Rosnąca wrogość wobec religii.
2. Pomieszanie co do Dharmy.
3. Skandale.
1. Rosnąca wrogość wobec religii
Pomimo wzrostu buddyzmu, który właśnie zauważyliśmy, myślę, że do tej pory buddyzm powinien był uczynić większy postęp na Zachodzie niż się to stało. W rzeczy samej, czasami zastanawiam się, czy zamiast zadomowić się na dobre na Zachodzie, buddyzm może zostać odrzucony, pewnego dnia, podobnie jak chrześcijaństwo. Pozwólcie, że wyjaśnię ten ostatni punkt nieco szerzej: odejście większości ludzi od chrześcijaństwa nie opiera się na racjonalnym odrzuceniu jego nauk. Coraz częściej odrzucanie przez ludzi chrześcijaństwa jest wynikiem niechęci do ograniczeń, jakie etyka religii nakłada na ich zachowania – zachowania, które, w buddyzmie, rozumiemy jako napędzane głównie przez pożądanie, nienawiść i ignorancję. Takie rozgoryczenie szybko wykrywa obłudę wśród osób, które przyjmują autorytarną pozycję, i tak oto wyznawcy uwalniają się od wszelkiej potrzeby zachowania przynależności do religii i jej nauczania moralnego.
Do tej pory, pomimo podobieństwa pomiędzy głównymi aspektami chrześcijańskich i buddyjskich nauk moralnych, Dharma na Zachodzie rzeczywiście skorzystała z tej wrogości wobec chrześcijaństwa, ponieważ często błędnie rozumiano ją jako system całkowicie zgodny z nowoczesnymi ideami anty-religijnymi. Jednak ta błędna percepcja stopniowo zanika i coraz więcej osób na Zachodzie, które początkowo przyjęły buddyzm z powodu niechęci wobec chrześcijaństwa, odkrywają również powody, by odrzucić buddyzm. W przeciwieństwie do tego, co sobie wyobrażali, buddyzm okazuje się być tradycją religijną z określonymi poglądami i praktykami, oraz uznawaniem autorytetów, a sami buddyści, w większości, nie są wolni od ludzkich niedoskonałości. Odkrywając to postanawiają, że Dharma w równym stopniu zasługuje na ich wrogość jak chrześcijaństwo. W związku z tym jesteśmy świadkami narastającej niechęci do buddyzmu wśród tych, którzy wcześniej byli entuzjastyczni. W takich przypadkach ich dawna irytacja wobec Boga jako postaci autorytetu i Kościoła jako przedstawicieli tego autorytetu, irytacja, która doprowadziła ich do buddyzmu, pojawia się ponownie ale tym razem z buddyzmem i buddyjskimi nauczycielami jako przedmiotami tej urazy. W chwili obecnej wrogość do religii na Zachodzie przybiera formę intensywnej krytyki instytucji religijnych oraz stworzenia, poprzez edukację i media, kultury sprzeciwiającej się duchowości. W rezultacie obojętność wobec religii lub bezpośrednia wrogość do niej szybko wzrasta wśród młodych ludzi, którzy wszyscy zatopili się w kulturze niechętnej religii.
Jednak w niezbyt odległej przyszłości ta wrogość może, podobnie jak w reżimach komunistycznych, przybrać formę sankcji prawnych i ekonomicznych, które będą próbowały uniemożliwić praktykę religii. Warto przypomnieć sobie, że mimo tego, iż Karol Marks krytykował po imieniu tylko chrześcijaństwo i nie wspominał o buddyzmie, Mao Tse Tung i inni uczniowie Marksa nie oszczędzili Dharmy. Jeśli obecna wrogość do religii nadal będzie się rozwijać, nie ma powodu, aby oczekiwać czegoś innego, gdy następnym razem podobni ludzie dojdą do władzy.
2. Pomieszanie co do Dharmy
Niestety część ludzi na Zachodzie, którzy wyobrażają sobie, że są „buddystami”, w rzeczywistości nimi nie są. Ich wartości i przekonania nie wynikają z nauk wspólnych dla wszystkich buddyjskich tradycji dotyczących takich podstawowych doktryn, jak doktryna o braku rzeczywistego istnienia (rzeczy), karma i odrodzenie. Przeciwnie, ich najgłębsze założenia odzwierciedlają współczesne idee zachodnie, które potwierdzają absolutną autonomię indywidualnego ja, nie biorą pod uwagę ciągłości życia i żyją w przekonaniu, że cierpienie może zostać zlikwidowane poprzez przearanżowanie zewnętrznego świata. Istnieje wiele obszarów, w których można wskazać na pomieszanie lub zwykłą ignorancję w zachodnim rozumieniu buddyzmu. Rozciągają się one od mieszania technik ze źródeł buddyjskich wraz z New Age, aż po przyjmowanie przez niektórych poglądów, że nie ma żadnej różnicy pomiędzy buddyjskimi systemami mahamudry i dzogczen z jednej strony, a eternalistycznym systemem wedanty z drugiej. Co więcej, powszechne jest pewne beztroskie założenie, dokonane przez wielu zachodnich buddystów, że Dharma wspiera i jest w pełni zgodna z ich szczególną polityczną ideologię – to wiara, która może wynikać tylko z braku poważnej wiedzy o Dharmie, czyli o systemie, którego nie można podpiąć pod żadną współczesną ideologię – czy to lewicową, czy to prawicową.
Być może najlepszym sposobem zilustrowania tego braku wiedzy jest odniesienie do spraw dotyczących początku i końca życia, a zwłaszcza współczesnej epidemii aborcji. Jest to kwestia, w której Dharma jest wyjątkowo wyposażona, aby dać odpowiednie wskazówki, ponieważ Budda jasno opisał proces śmierci i poczęcia w sutrach i tantrach, a jednocześnie przedstawił odebranie ludzkiego życia jako najpoważniejszy błąd etyczny. Wielu zachodnich entuzjastów jest wciąż zaskoczonych, gdy odkrywają, że w winaja, czyli w tekstach na temat trzech wskazań, Budda opisuje aborcję, będącą świadomym odbieraniem ludzkiego życia, jako poważne wykroczenie moralne.
Jak pokazuje ten przykład, wielu buddystów z Zachodu niestety nie ma poważnego i uzasadnionego zaufania do nauk Buddy, pewności, która zostałaby uzyskana poprzez studiowanie abhidharmy, pramany i madhjamaki. Zamiast tego, ich umysły są wypełnione masą sprzecznych i nieprzetrawionych fragmentów nauk, rywalizujących o przestrzeń z równie nieprzetrawionymi fragmentami zachodniej myśli. Sposób pojmowania wadżrajany przez wielu ludzi Zachodu również zdradza ich ignorancję co do autentycznych nauk. Na przykład: niektórzy błędnie wyobrażają sobie, że mają samaja z nauczycielami, którzy nie mogą dawać autentycznych inicjacji a jednocześnie nie zdają sobie sprawy, że mają takie samaja z kwalifikowanymi mistrzami, którzy rzeczywiście udzielili im autentycznych inicjacji. Możliwość wykorzystania tego przez fałszywych nauczycieli, którzy mogą domagać się nieistniejącego autorytetu, jest tutaj zbyt oczywista. Z tych przykładów poważnego deficytu w zrozumieniu Dharmy przez ludzi Zachodu można wywnioskować, że tacy niewykształceni wyznawcy będą mieli niewielką zdolność wytrzymania wszelkich negatywnych nastawień skierowanych na buddyzm. Kiedy moda na buddyzm osłabnie, być może w wyniku skandali, które omówimy w następnej części, tacy ludzie z łatwością porzucą Dharmę. Przecież od samego początku nie mieli inteligentnych powodów by być buddystami. Ich powierzchowne zrozumienie Dharmy nie pomoże im odrzucić błędów materializmu czy teizmu i bronić prawdziwości analizy Buddy dotyczącej prawdziwej natury rzeczywistości. Jest więc całkiem prawdopodobne, że niektórzy porzucą buddyzm dla chrześcijaństwa lub islamu oraz że jeszcze więcej dołączy do nowych ruchów religijnych lub anty-religijnych.
3. Skandale
Jak dotąd, rosnąca wrogość wobec religii na Zachodzie nie dotknęła buddyzmu za bardzo. Jednakże, jak wskazaliśmy, istnieją oznaki że to się zmienia, po części ze względu na szkodę wyrządzoną reputacji Dharmy w wyniku kolejnych skandali. Z pewnością są ludzie, którzy byliby zadowoleni z takiego rozwoju – polityczni i kulturalni postępowcy, którzy z zasady sprzeciwiają się jakiejkolwiek religii, oraz z drugiej strony niektórzy zwolennicy teistycznych religii, którzy odrzucają wszelkie alternatywy dla ich wierzeń. Co prawda, pewne krytyki buddyzmu i buddystów będą nieuczciwe, wyrastające ze zwykłej niechęci, chciwości i oportunizmu (jak to czasem miało miejsce w przypadku ataków na kościół katolicki). Jednak niektóre zarzuty o złych uczynkach (jak w kościele katolickim) będą niestety jak najbardziej prawdziwe i właśnie na nie musimy zwrócić uwagę. Oczywiście, zawsze byli tacy, którzy źle się zachowywali, poczynając od Dewadatty, kuzyna samego Buddy. Natura złudzeń samsarycznych polega na tym, że cień zawsze podąża za dobrem i często stara się użyć tej dobroci jako płaszcza do maskowania swoich złych czynów. Dopóki wszystkie istoty nie zostaną wyzwolone, możemy się tego spodziewać. Jednak współczesna sytuacja, w której tradycyjna kultura buddyjska została wykorzeniona ze starożytnych terytoriów, takich jak Tybet i przenosi się do nowych krajów, gdzie nie ma istniejącej wcześniej wiedzy o tym, jak działa Dharma, jest szczególnie niebezpieczna. Stare zasady kontroli i zabezpieczenia, które chroniły integralność Dharmy i dobro tych, którzy ją praktykują, zostały utracone. Nie oznacza to bynajmniej, że Tybet lub jakakolwiek inna kultura buddyjska były doskonałe. Jednakże było wystarczająco dużo zdrowego rozsądku w odniesieniu do Dharmy i dostatecznie dużo realizmu wśród ludzi, aby większość podróbek i oszustów mogła zostać rozpoznana, ominięta lub odsunięta na boczny tor.
Słabość edukacji Dharmy wśród niektórych ludzi Zachodu, którą opisałem wcześniej, tylko zwiększa niebezpieczeństwa obecnej sytuacji. Pozwala na wykorzystywanie łatwowiernych przez „mistrzów”, tybetańskich i zachodnich, którzy w najlepszym przypadku są zaledwie częściowo wykształceni i najczęściej kompletnie brakuje im wiedzy i praktyki nauk Buddy, może za wyjątkiem garści wyświechtanych frazesów, które brzmią chwytliwie. Już wcześniej mieliśmy epizody skandalicznych i przewrotnych zachowań, pierwsza fala zniszczenia naszej dobrej reputacji nastąpiła w latach 80-tych w USA. Obecnie, trzydzieści lat później, o wiele większy kryzys zagrażający reputacji buddyzmu tybetańskiego eksplodował ostatniego lata w Europie. Z tego oraz innych epizodów złego zachowania można wnioskować, że są ludzie, którzy wykorzystają dobre imię Dharmy, by zdobyć kobiety i władzę. Wykorzystują swoje koneksje z autentycznymi mistrzami, aby przyciągać naśladowców. Ukrywając swoje prawdziwe zachowanie przed tymi wielkimi mistrzami, stają się sławni wykorzystując ich reputację. Takie skandale z pewnością spowodują, że niektórzy ludzie całkowicie odejdą od buddyzmu, szczególnie ci, którzy nie mają intelektualnego i duchowego zaplecza, pozwalającego im odróżnić Dharmę od oszustw swoich oprawców.
Niestety, niektóre osoby nagle pozbawione złudzeń, zwłaszcza te, które zostały faktycznie skrzywdzone, staną się gorzkimi wrogami Dharmy, a przynajmniej tradycyjnej Dharmy. W istocie, takie właśnie skandale już od pewnego czasu prowokują głosy domagające się regulacji przepisami oraz kontroli Dharmy i lamów. Oczywistym jest, że Dharma nie będzie rozwijać się w takich okolicznościach. W jaki sposób mistrz może być przeszkolony i upoważniony przez kogokolwiek innego niż mistrzowie, przez których był wykształcony? Podobnie, jak ci, którzy mają zostać przeszkoleni mogą wiedzieć z wyprzedzeniem, jaką formę powinno przyjąć ich szkolenie? Gdyby czeladnik już znał swoje rzemiosło, nie potrzebował by instrukcji wprawnego rzemieślnika.
Jeszcze bardziej alarmujące jest, że niektórzy wzywają do licencjonowania nauczycieli Dharmy i samej Dharmy przez władze zewnętrzne, być może państwowe organizacje buddyjskie. Niestety, w wielu takich ciałach politycznie bystre, ale niegodne zaufania grupy już dawno temu zyskały wpływy. W każdym razie źródłem autorytetu duchowego mogą być jedynie same linie przekazu oraz wolny wybór studentów do studiowania z poszczególnymi mistrzami. Ważne jest, aby zdecydowanie podejść do problemu skandalicznych zachowań oraz pracować nad zachowaniem autentycznych buddyjskich wartości etycznych we wszystkich buddyjskich instytucjach na Zachodzie. Jeśli tego nie zrobimy i takie nadużywanie Dharmy nie zostanie zahamowane, obawiam się wyniku. Skandale te nie tylko wzbudzają wrogość wobec buddyzmu, ale mogą zainspirować władze państwowe do sprawowania politycznej kontroli nad Dharmą, tak jak to robią w społeczeństwach totalitarnych. Prawdopodobnie doprowadziłoby to do jej szybkiego upadku.
Zarysowawszy te trzy problemy, którym musimy stawić czoła, pozwolę sobie zasugerować trzy punkty, co do których powinniśmy wypracować stanowcze rozwiązania:
1. Zapewnienie, że prezentacje ogólnej Dharmy są zgodne z tym, czego nauczają sutry Buddy oraz autentyczne traktaty ułożone przez wielkich mistrzów Indii i Tybetu.
2. Zapewnienie, że prezentacje wadżrajany są zgodne z tym, czego naucza się w czterech klasach tantr i w traktatach ułożonych przez wielkich mistrzów naszej linii.
3. Zapewnienie, że ci, którzy nauczają wadżrajany, posiadają wymagane kwalifikacje, takie jak zachowanie etyki wszystkich trzech pojazdów, posiadanie odpowiedniego wykształcenia i autentyczne doświadczenie medytacyjne w zakresie metod praktyki.
W każdym razie, starając się odkryć, w jaki sposób możemy najlepiej przezwyciężyć te problemy, musimy pozostać niepodzielni i mówić jednym głosem. Innymi słowy, powinniśmy oprzeć się pokusie dzielenia się na „ludzi Zachodu” i „Tybetańczyków” i tak dalej. Pracując razem, powinniśmy skupić się na zachowaniu nieprzerwanych linii transmisji z korzyścią dla przyszłych pokoleń. Jednak my, ludzie Zachodu, powinniśmy pamiętać o konieczności ciągłego polegania na nauczaniu naszych tybetańskich mistrzów. Wielkim błędem byłoby sądzić, że ludzie Zachodu samotnie mogą iść naprzód w Dharmie, jak to niektórzy, którzy chcieliby wymyślić własny „buddyzm” ze sobą jako swoimi własnymi autorytetami, sugerują w odpowiedzi na te ostatnie skandale. W tej chwili Dharma jest niewystarczająco ugruntowana w życiu Zachodu. Gdy kiedyś, w przyszłości będziemy mieli wystarczającą liczbę autentycznych zachodnich panditów i joginów, nie wspominając o siddhach, wtedy będziemy mogli ogłosić, że Dharma w pełni przybyła na Zachód. Ale to jeszcze nie nastąpiło. Powiedzenie tego w żaden sposób nie oznacza, że ludzie Zachodu są naturalnie gorsi pod względem zdolności do Dharmy, ani że ludzie Zachodu powinni przyjąć tybetańskie systemy polityczne lub społeczne. Jest jednak po prostu oczywiste, że wciąż jesteśmy praktykantami Dharmy, którzy muszą doskonalić swoje rzemiosło pod kierunkiem wykwalifikowanych mistrzów.
Musimy również uzmysłowić sobie, że nie ma potrzeby tworzenia nowej Dharmy. Pojęcie pustości, samo serce Dharmy, nigdy się nie zmienia a w każdym razie Dharma jest przekazem oświeconej myśli Buddy. Nie może być zaprojektowana przez komisję. Taka Dharma byłaby niczym więcej niż sumą przeszkadzających uczuć i ignorancji jej członków. Nie niosłaby błogosławieństwa, a zatem nie mogła doprowadzić do realizacji. Nowa Dharma zaprojektowana przez nas współczesnych nieuchronnie składałaby się tylko z tych elementów, które nasze przeszkadzające uczucia uznają za przyjemne. Taka „nowodharma”, zamiast być lekarstwem na nasze dolegliwości, tylko by je zintensyfikowała. Zamiast tego potrzebujemy teraz tego, co zawsze było potrzebne: aby Dharmę nauczano z inteligencją i abyśmy sami, swoim własnym zachowaniem dawali przykład jej zalet.
Nie powinniśmy mieć złudzeń, co do konsekwencji niepowodzenia Dharmy w dzisiejszych czasach. Doprowadziłoby to do zwycięstwa negatywności samolubstwa, czy to wyrażanego przez materializm, który redukuje wszystkie istoty do stanu zwykłych maszyn, czy też teizmu, który stara się podporządkować wszystkie istoty rządowi kosmicznego dyktatora. Tylko Dharma może prowadzić do szczęścia na tym świecie i do ostatecznego wyzwolenia od cierpienia, którym jest oświecenie. Nasza odpowiedzialność jest zatem jasna; musimy być wierni orędziu Buddy w naszych słowach i czynach, w przeciwnym wypadku głos Dharmy na świecie ucichnie.
W związku z tym, weźmy sobie do serca rady Tokme Zangpo:
„Osiągnęliśmy to cenne naczynie, dzięki któremu zaznajemy uciech i wyrażamy nasze talenty aby uwolnić siebie i innych z oceanu samsary. Praktyką bodhisattwy jest wolne od rozproszenia urzeczywistnienie nauk, których słuchamy, o których rozmyślamy i według których medytujemy”.
Na zakończenie powinienem dodać, że to tylko kilka z moich myśli wyrażonych z troski o Dharmę. Jeśli są w nich błędy lub, jeśli moje słowa nieumyślnie powodują zakłócenia, proszę przyjąć moje przeprosiny.
Na koniec modlę się o długie życie najwyższego mistrza tradycji karma kagju, Jego Świątobliwości Karmapy, o szybkie odrodzenie Jego Świątobliwości Szamarpy, o nieustanny rozkwit cennej linii khon sakja i o długiego życia wszystkich moich mistrzów. Oby wspaniała Dharma, którą wspólnie z nami dzielili, rozkwitała na całym świecie.
=====
Źródło: Lamajampa.org. Tłumaczył Zbigniew Andruszkiewicz.
=====