Przebudzenie Atiśi

Atiśa był indyjskim księciem ze wschodniego Bengalu. Urodził się w 980 roku. Kiedy był młodzieńcem ukazała mu się we snie Zielona tara, radząc, by nie dał się omamić złudnym pokusom światowego życia, gdyż przez pięćset pięćdziesiąt dwa poprzednie wcielenia był wyświęconym mnichem i mędrcem, a jego przeznaczeniem jest wyzwalać istoty z cierpień uwarunkowanej egzystencji.

Uzmysłowiwszy sobie karmiczną konieczność wzięcia na siebie odpowiedzialności za los innych, Atiśa wyrzekł się świata i został mnichem. Dzięki pomocy oświeconych mistrzów, a przede wszystkim tantrycznego guru Rahuli, pod których okiem odbył nowicjat, Atiśa z czasem stał się wybitnym aczarją, uczonym w pismach buddyjskim nauczycielem. Zgłębił on wszystkie teksty Tripitaki (Trzech koszy) buddyjskiego kanonu, a także sanskryckie sutry mahajany, ucząc się wielu z nich wraz z komentarzami na pamięć, co było w owym czasie w zwyczaju. Zyskał sobie sławę wielkiego nauczyciela.

Któregoś dnia Atiśa zastanawiał się na głos: „Która z metod najszybciej prowadzi do oświecenia?”. Miał bowiem wątpliwości, czy kiedykolwiek osiągnie oświecenie, wstępując na znojną ścieżkę bodhisattwy, który przez niekończące się eony usilnie pracuje nad wyzwoleniem innych, nim w końcu sam doświadczy nirwany.

„Czy kiedykolwiek osiągnę drugi brzeg?” – zastanawiał się młody uczony. „Czy skończy się dla mnie życie w samsarze”.

W tej właśnie chwili mając dostęp do jego myśli jasnowidzący guru Rahula wezwał Atiśię do siebie i wyjaśnił, ze wszelkie przejawy zbytniej troski o własne korzyści stanowią przeszkodę w doskonaleniu przebudzenia, a wszelkie wizje, nadprzyrodzone moce umysłu, umiejętność zatapiania się bez reszty w medytacji, wiedza, sprawność w prowadzeniu debat, a nawet i samo oświadczenie nirwany na niewiele się ostatecznie przydają, jeśli nie rozwija się przy tym miłującej życzliwości i współczucia dla wszystkiego co żyje. Następnie guru przepowiedział, że jego uczeń, dzięki zjednoczeniu ze swym bóstwem medytacyjnym Czenrezikiem, Wielkim Współczującym, osiągnie ostatecznie najwyższe dobro zarówno dla siebie, jak i dla innych.

„Zapomnij o własnych korzyściach i myśl o innych” – doradził Rahula. „niech inni będą dla ciebie ważniejsi niż ty sam. Skupienie się na sobie jest źródłem niezadowolenia i bólu, pokonaj więc najpotężniejszego dwulicowego demona, egotyzm! Odrębne „ja” to tylko jedna iluzja więcej”.

„Któż zatem ucieka od samsary i osiąga nirwanę?” – kontynuował mistrz. „Trudno byłoby osiągnąć absolutną wolność, gdybyśmy niemądrze starali się unikać samsary i dążyć do nirwany. O wiele lepiej wznieść się ponad te dualistyczne koncepcje i starać się nadać wszystkiemu doskonały kształt, uświadomiwszy sobie ostateczną naturę rzeczywistości. Głęboki spokój jest zawsze w zasięgu ręki; nie przeocz go!”.

Któregoś dnia niedługo potem Atiśa okrążał rytualnie Stupę Wielkiego Oświecenia w Bodh Gaja, gdzie osiągnął oświecenie Budda Siakjamuni. Po jej południowej stronie, opodal lotosowego stawu, stały dwie niezwykle młode kobiety, nazbyt piękne, by mogły być zwykłymi śmiertelniczkami.

„jaka praktyka najlepiej służy osiągnięciu doskonałego oświecenia?” – spytała jedna z nich swą towarzyszkę.

„Najprostszą drogą buddów jest altruistyczna bodhiczitta. Jakże można odwracać się od innych? – odparła zagadnięta.

Następnego dnia, Atiśa znów okrążał stupę i stojące obok drzewo bodhi, pod którym medytował Budda, usłyszał, jak odrażająca stara żebraczka skrzeczy do drugiej, trędowatej, ze właśnie bezstronne współczucie i bodhiczitta to najlepszy sposób, by się wyzwolić z cierpienia egzystencji i osiągnąć doskonałość. „Wczuwaj się w położenie innych. Wyrzeknij się egotyzmu” – tłumaczyła odziana w łachmany starucha.

„Wszyscy tutaj, od istot boskich aż po najbardziej wzgardzone, zdają się znać najlepszy sposób na osiągnięcie oświecenia, w dodatku zgodny z tym, o czym mówił mój guru. Jak to możliwe, że tylko ja jeden wciąż nie mam pewności? – pomyślał Atiśa.

Następnego dnia mędrzec jak zwykle z wolna, z różańcem w ręku, okrążał święty przybytek, gdy ujrzał ptaka siedzącego na stopie figury Czenrezika, wykutej w jednaj z wielu kamiennych nisz stupy. Wtedy figura niespodziewanie przemówiła do ptaszka: „Altruistyczna bodhiczitta jest najlepszą drogą do doskonałego oświecenia. Na pierwszym miejscu niech będą inni: oddaj im zysk i zwycięstwo, weź na siebie straty”. W tej samej chwili, z niejasnych powodów, Atiśa poczuł, jak rozwiewają się wszystkie jego wątpliwości.

Stał tak właśnie pogrążony w zadumie, kontemplując jasne oblicze złotego Buddy pod drzewem bodhi, gdy nagle uzmysłowił sobie, że mieszkający na wyspie Sumatra guru Serlingpa jest mistrzem praktyki drogocennej bodhiczitty. Atiśa postanowił go teraz odszukać, co też się stało. W rezultacie, po dwunastu latach studiów i praktyki pod kierunkiem Serlingpy, Atiśa stał się spadkobierca jego duchowej spuścizny.

W późniejszych latach swego życia za każdym razem, gdy wypowiadał imię swojego czcigodnego nauczyciela Atiśa, wówczas już uznany mistrz, przymykał oczy i kłaniał się leciutko, zbliżając złożone dłonie do serca. Od swego współczującego mistrza nauczył się bowiem niezwykłej praktyki mahajany – tonglen, wymiany siebie na innych. Polega ona na stawianiu się na miejscu innych istot po to, by przyjąć na siebie ich cierpienie – to najważniejsza medytacja w szkole kadampa.

Atiśa został wielkim mistrzem w swych ojczystych Indiach i związał się z klasztornym uniwersytetem z Wikramaśili. Po wielu latach posłańcy tybetańskiego władcy wraz ze szczodrymi darami ze złota przekazali mu prośbę, by zechciał przybyć do ich kraju i tam nauczać. Rozważając czy przyjęcie zaproszenia będzie prawdziwie pożyteczne, Atiśa modlił się do Czenrezika i Tary. Bogini powiedziała mu wówczas, że jeśli wyruszy to Tybetu, przyniesie to ogromny pożytek mieszkańcom Krainy Śniegów. Dodała jednak, że w Tybecie Atiśa umrze w wieku siedemdziesięciu dwóch lat, podczas gdy zostając w Indiach, dożyje sędziwego wieku dziewięćdziesięciu dwóch.

Wtedy Atiśa, niejako przypieczętowując swe śluby bodhisattwy, wyruszył w daleką podróż do Tybetu. Przybywszy na miejsce, zreferował nie tylko tybetański buddyzm, ale i całe ówczesne społeczeństwo Dachu Świata, przywracając etyce należne jej miejsce fundamentu praktyki Dharmy. W Tybecie Atiśa był znany jako Mistrz Schronienia, jako że wprowadził na ścieżkę Dharmy niezliczenie wiele istot, nim – zgodnie z przepowiednią – odszedł w wieku siedemdziesięciu dwóch lat”.

TURKUSOWA GRZYWA ŚNIEŻNEGO LWA (strony 132 – 135)