Tsonkyi Rinpocze – Otwieranie kanału łączącego umysł ze światem uczuć
„Od początku, kiedy zająłem się nauczaniem medytacji, wrodzona ciekawość sprawiła, że zainteresowałem się szczególnie zachodnią psychologią, dzisiejszym życiem i wyjątkowymi wyzwaniami, z jakimi przyszło się mierzyć współczesnym ludziom. Bycie nauczycielem podróżującym oznacza, że moje życie to ciągły ruch. W odróżnieniu od wielu znanych azjatyckich nauczycieli medytacji wole podróżować w pojedynkę i anonimowo, dzięki czemu mogę przyglądać się ludziom i nawiązywać z nimi spontaniczne, szczere rozmowy. Sporo czasu spędzam na lotniskach, często przemierzam ulice miast na całym świecie i przesiaduję w kawiarniach jako, mówiąc ogólnie, obserwator ludzi.
Od lat spotykam się z ekspertami z dziedziny psychologii, naukowcami i przyjaciółmi i uczniami na całym świecie, starają się zrozumieć ich umysłowość, ich zmagania i napięcia kulturowe. Paru cenionych psychoterapeutów, miedzy innymi Tara Bennett-Goleman i John Welwood, obdarowali mnie podręcznikami. Z Tarą (żoną Daniela Golemana) wspólnie zgłębialiśmy problemy natury psychologicznej, a zwłaszcza często występujące dysfunkcyjne wzorce emocjonalne, takie jak poczucie emocjonalnej deprywacji albo lek przed opuszczeniem, o których Tara pisze w książce Alchemia emocji i w innych tekstach. Dzięki Johnowi Welwoodowi, specjaliście od terapii małżeńskiej i pisarzowi, dowiedziałem się czym są wzorce relacyjne, i poznałem koncepcje :duchowego eskapizmu” czyli tendencji do wykorzystywania praktyk duchowych, między innymi medytacji, w celu uniknięcia niezagojonych ran natury psychologicznej oraz przytłaczających, męczących emocji. Mnóstwo się też nauczyłem od swoich uczniów, z którymi rozmawiałem o ich życiu, związkach i praktykach duchowych.
Z tych źródeł nauczyłem się o zaburzeniach nerwicowych, wzorcach nawykowych i emocjach zarówno swoich, jak i moich uczniów – co narzuciło ton mojemu podejściu do nauczania, ponieważ wiele dowiedziałem się o wyzwaniach emocjonalnych i psychologicznych, z jakimi dziś się mierzymy. Zauważyłem na przykład, że ludzie potrafią uciekać przed problemami psychologicznymi poprzez oddawania się praktykom duchowym, wyczułem też ukrytą moc wzorców emocjonalnych i traum relacyjnych. Właśnie tego typu spostrzeżenia ukształtowały instrukcje zawarte w tej książce.
Moja metoda nauczania wyrasta nie tylko z uwrażliwienia na współczesne wyzwania w sferze emocjonalnej i psychologicznej, ale także z tego, ze wciąż pozostaję oddany możliwości transformacji i przebudzenia. Staram się być wierny tradycyjnej, głębokiej mądrości na której gruncie wyrosłem, a zarazem iść z duchem czasu i wymyślać nowe rzeczy. Dlatego stawiam na otwartość z bezpośrednich interakcjach z uczniami, a jednocześnie poświęcam uwagę ich wewnętrznym napięciom, traumom i zagubieniu.
Z początku uczyłem bardziej tradycyjnymi metodami, skupiając się na teorii i podkreślając subtelne różnice na podstawie kanonicznych tekstów. Większość moich uczniów była znakomicie wykształcona, dlatego radzili sobie intelektualnie i byli dociekliwi. Myślałem wtedy: Oj, ależ oni są bystrzy! na pewno będą robić postępy! A jednak po jakichś dziesięciu latach poczułem, że coś jest chyba nie tak. Uczniowie niby „łapali to”, a jednak lata mijały, a oni wciąż tkwili w tych samych wzorcach emocjonalnych i nawykowych. To sprawiało, ze nie byli w stanie robić postępów w praktyce medytacyjnej.
Zacząłem powątpiewać, czy podejście tak bardzo cenione przez moją tradycję przemawia do moich uczniów zgodnie z zamierzeniem. Głowiłem się, dlaczego uczniowie na całym świecie rozumieją przekaz zawarty w nauczaniu, ale nie potrafią go urzeczywistnić i przejść głębokiej przemiany.
Przypuszczałem, ze kanały komunikacyjne w ich umysłach, emocjach i ciałach są albo zablokowane, albo nadmiernie obciążone, a tymczasem z tybetańskiego punktu widzenia wszystkie te kanały powinny być połączone i całkowicie drożne. Widziałem, że moi uczniowie nie mogą połączyć w całość tego, co rozumieli intelektualnie, ponieważ nie dawali sobie rady na poziomie ciała i uczuć. I w końcu dotarło do mnie, ze powinienem zmienić metodę nauczania medytacji.
Obecnie skupiam się przede wszystkim na uzdrawianiu i otwieraniu kanału łączącego umysł ze światem uczuć, na przygotowanie całego jestestwa ucznia. Techniki opisane w tej książce odzwierciedlają to nowe podejście, które cyzelowałem przez lata. Mimo, że zrodziły się z dziesięcioleci szkolenia u wielkich mistrzów, z moich medytacji i doświadczeń w nauczaniu, to jednak nie są przeznaczone wyłącznie dla wyznawców buddyzmu czy też poważnych adeptów sztuki medytacji. Wręcz przeciwnie, zostały tak pomyślane, aby przydały się każdemu”.
Tsoknyi Rinpocze – DLACZEGO MEDYTUJEMY (strony 11-13)