Dzogczen Ponlop – Umierając każdego dnia
„Według duchowego wglądu buddyzmu, po to aby właściwie umierać, musimy właściwie żyć. Właściwie umierać da się tylko wtedy, kiedy będziemy wiedzieli jak właściwie żyć. Czyż nie dlatego, że nie wiem jak w pełni i właściwie żyć, boimy się umierać? Po to, aby przekształcić strach przed śmiercią i pokonać go, musimy nawiązać kontakt ze śmiercią, zamiast ją negować. Musimy nawiązać kontakt ze śmiercią poprzez autentyczną refleksję. Powinniśmy kontemplowac jej obraz ze spokojnym i klarownym umysłem, a nie wyobrażenie śmierci , wykreowane przez nasze myśli w oparciu o przesądy i pogłoski. Musimy rzeczywiście zobaczyć i poczuć ten stan bez żadnych osłon. Spotkać śmierć w całej jej pełni, to umierać każdego dnia, w każdej chwili. Pozwolić umrzeć wszystkiemu – myślom, agonii, emocjom, związkom zkochanymi, nawet radości. Nie możemy spotkać śmierci, jeżeli nie umieramy każdego dnia!
Z buddyjskiej perspektywy, śmierć nie oznacza tylko końca. Oznacza także początek. Śmierć to proces przemiany. Samo zakończenie nie jest ani pozytywne, ani negatywne – to tylko rzeczywistość. Śmierć wchodzi w skład umowy, w której akceptujemy pojęcie narodzin. Przychodzimy na świat wraz z kontraktem na jego opuszczenie. A zatem, niezależnie od tego czy wzdychasz z ulgą pod koniec udręki, czy też desperacko usiłujesz na zawsze zatrzymać chwilę, rodem z hollywoodzkiego filmu, każdy moment ma swój koniec. Każda historia posiada swój koniec, bez względu na to czy jest szczęśliwy czy smutny. Jednakże, kiedy chwila lub całe życie się kończy, nie możemy tego faktu kwestionować. Nie ma tu miejsca na żadne negocjacje. Rozpoznanie tej prawdy to sposób na nawiązanie kontaktu ze śmiercią w codziennym życiu.
W ostateczności to co nazywamy „życiem”, jest tylko iluzją ciągłości – następstwem momentów, strumieniem myśli, emocji i wspomnień, które, jak nam się wydaje posiadamy na własność. I z tego powodu wskakujemy w egzystencję, jako właściciele tej ciągłości. Jednakże, kiedy ją zbadamy, odkrywamy, że jest jak sen, jest iluzoryczna. Nie jest to ciągłość ani substancjalna rzeczywistość. Składa się z pojedynczych momentów, które powstają, rozpuszczają się i znowu powstają, jak fale na oceanie. A zatem również „ja” powstaje i rozpuszcza się w każdej chwili. Nie trwa od jednej chwili do drugiej. „Ja” jednego momentu rozpuszcza się i odchodzi. Świeże „ja” następnego momentu znowu powstaje. Nie można powiedzieć, że te dwa „ja” są tym samym czy czymś róznym, jednakże przez konceptualny umysł są identyfikowane jako jedno, ciągle trwające „ja”. „Tak, to właśnie ja..”.
W tym strumieniu wyraźnie możemy zauważyć zachodzący proces śmierci: rozpuszczanie przemijających myśli, słabnięcie żywych emocji, szybkie zmiany percepcji – dźwięk, wrażenie dotyku jest, a później odchodzi. Ale kiedy przeżywamy koniec jakiejś chwili, równocześnie przeżywamy proces narodzin – rodzi się nowy świat świeżych myśli i żywych emocji, powstających jako reakacja na zmianę percepcji. Dlatego też konie chcwili jest rónież odnową, ponieważ tylko dzięki śmierci mogą zaistnieć nowe rzeczy.
Kiedy obawiamy się śmierci, nie widzimy tego co oczywiste: to co posiada moc odnawiania siebie jest wieczne, natomiast to co stanowi ciągłość nie stanowi twórczej mocy. Bez gry narodzin i śmierci, świat popadły w stagnację, byłby jak jedna nieruchomo klatka filmu. Taki świat uchwycony przez obiektyw jest trwały i nieruchomy. Nic się nie zmienia przez długi, długi czas. Bez nieustannej gry śmierci i narodzin, nasze życie tak samo byłoby niezmienne i bezsensowne, stałoby się torturą nie do zniesienia. W ogóle nic by się nie zmieniało. W przeciwieństwie do tego, jak cudowne i odświeżające jest przeżywanie tych zachodzących w każdej chwili zmian, bycie błogosławionym przez nietrwałość!
Jeżeli trwalibyśmy nieprzerwanie, nie podlegali zmianom ani śmierci, wtedy poszukiwanie czegoś poza nami samymi byłoby bezowocne. Niezależnie od tego, jak to nazwiemy – rzeczywistość, kreatywność, boska tajemnica, święty świat czy łaska boska – nigdy nie moglibyśmy tego odnaleźć. Odnajdywalibyśmy tylko dalsze projekcje własnego umysłu. Tylko umierając każdego dnia, możemy faktycznie nawiązać kontakt z życiem. jeżeli uważamy, że jesteśmy w stanie odkryć znaczący związek pomiędzy życiem a śmiercią i równocześnie wciąż pozostajemy przywiązani do wiary w ciągłość swojej własnej egzystencji, żyjemy w fikcyjnym świecie, będącym naszym wytworem.
Kiedy iluzja ciągłości dobiega końca, nawet tylko na krótko, uzyskujemy możliwość przebłysku głębszej rzeczywistości leżącej u jej podstaw. Jest to prawdziwa i trwała natura umysłu, nieoddzielna od umysłu i urzeczywistnienia Padmasambhawy. To pierwotna świadomość, świetlista mądrość, z której spontanicznie powstają wszystkie zjawiska. Mądrość ta jest nierozpoznawalna w zwykły sposób, ponieważ przekracza koncepcje. Dlatego też pozostaje poza czasem. Nazywa się ją „niezrodzona i nieśmiertelna”. Jeżeli jesteśmy w stanie uzyskać takie doświadczenie, przeszłość i przyszłość zostaje przekroczona i w naturalny sposób przebudzamy się w rozległym i olśniewającym świecie.
Kiedy naprawdę rozumiemy, że z każdym zakończeniem wiąże się również odnowienie, zaczynamy się rozluźniać. Nasze umysły stają się otwarte na proces przemian. Czujemy, że faktycznie odtykamy rzeczywistości i już więcej nie obawiamy się śmierci”.
Dzogczen Ponlop – UMYSŁ POZA ŚMIERCIĄ (strony 30-32, wydawnictwo A)
Książkę można kupić pod tym linkiem:
Dzogczen Ponlop – UMYSŁ POZA ŚMIERCIĄ