Czagdud Tulku – BRAMY BUDDYJSKIEJ PRAKTYKI

Czagdud Tulku – BRAMY BUDDYJSKIEJ PRAKTYKI

rpt

Tytuł oryginału: Gates to Buddhist Practice: Essential Teachings of a Tibetan Master. 

Przekład: Jarosław Należnik

Wydawnictwo: Damaru

Wydanie I: 2005

ISBN: 978-83-246-4468-1

Stron:  252

Oprawa: miękka

Format: 204 x 140 mm

Pozycja w katalogu BTwP: 0034

Fragmenty:

„Umysł można zmienić, choć nie jest to proces natychmiastowy. Pewien człowiek żyjący w Indiach postanowił policzyć swoje myśli. To niełatwe zadanie, bo pomimo determinacji i uważnej obserwacji, wiele myśli przemija niezauważalnie. Ów przepływ umyka naszej uwadze. Tak czy inaczej, wspomniany człowiek znaczył każdą pozytywną myśl, odkładając biały kamyk, a myśl negatywną – odkładając czarny. Początkowo uzbierał wielki stos czarnych kamieni, lecz z upływem lat liczba czarnych kamieni malała, a liczba białych rosła. Jest to przykład stopniowego rozwoju, jaki jest możliwy przy szczerym wysiłku. Rozwój umysłu nie ma nic wspólnego z błyskotliwym postępem. Jest miarowy i jednostajny, wymaga pracowitości, uwagi, cierpliwości i pełnej zapału wytrwałości”.

„Wśród przeszkód jakie napotykamy na ścieżce, można wymienić uleganie przywiązaniu. Mamy wiele potrzeb i pragnień, które, jak uważamy, bezwzględnie muszą zostać zaspokojone. Dzięki medytacji dwóch spośród czterech wstępnych rozważań (potencjał i wyjątkowość ludzkiego życia oraz przemijalność) zaczynamy uświadamiać sobie, że nasze ludzkie odrodzenie jest równie rzadki, jak krótkie jest samo życie. Dwa powyższe rozważania pomagają zredukować trucizny umysłu i kierują nas ku wyzwoleniu. Jeśli rozważania te będą nam towarzyszyć w codziennym życiu – zarówno w domu i pracy, jaki i w czasie formalnej sesji medytacyjnej – zachowamy więcej spokoju i swobody w obliczu życiowych przemian. Zmieniając hierarchię własnych wartości, poprawimy także swoje samopoczucie , ponieważ zaczniemy rozumieć, że jak dosyć to dosyć – kiedy posiadamy sto jednostek czegoś, być może nie potrzebujemy tysiąca; kiedy mając dziesięć tysięcy, nie potrzebujemy miliona. Jeśli jednak w dalszym ciągu będziemy usiłowali zaspokoić stale rosnące przyziemne oczekiwania i pragnienia – nigdy nie osiągniemy zadowolenia.

Nadal bowiem dążymy jedynie do względnego, a nie ostatecznego szczęścia, myśląc tylko o tym, jak najlepiej się urządzić – zarówno w tym, jak i w przyszłych żywotach. Ponieważ nasza krótkowzroczność stwarza dalsze przeszkody, kontemplujemy dwa pozostałe rozważania – karmiczne prawo przyczyny i skutku oraz przenikające cykliczną egzystencję cierpienie. Dzięki tym rozważaniom redukujemy przywiązanie do światowego szczęścia i stopniowo rozluźniamy bardziej subtelne lgnięcie do samsary.

Wraz ze zmniejszeniem przywiązania do sprawa doczesnych, zwracamy się ku ścieżce wyzwolenia. Usuwamy wszystko, co przeszkadza w jego osiągnięciu, a gromadzimy to, co pomaga w urzeczywistnieniu natury naszego umysłu. Oto dlaczego cztery rozważania zwane są wstępnymi. Jeśli chcemy dojechać gdzieś powozem, musimy najpierw zaprząc konie.

Wiele osób uważa, ze są to nauki dla początkujących. Spieszno im do czegoś „prawdziwie głębokiego”, co według nich wykracza poza ” dziecięcy ogródek dharmicznych zabaw”. Jednak cztery wstępne rozważania zalicza się do najgłębszych i najbardziej wartościowych nauk. A to dlatego, że są prawdami podstawowymi, na których wspiera się cała duchowa praktyka”.

„Nie mieliśmy szczęścia bezpośrednio spotkać Buddę Siakjamuniego i otrzymać od niego nauki, dlatego tym, dlatego tym, który wprowadza nas w te nauki, jest lama, nasz duchowy nauczyciel. Zanim jednak zaufamy duchowemu nauczycielowi, konieczne jest, byśmy dokładnie sprawdzili kwalifikacje lekarza, nim powierzymy mu swoje życie. Pominięcie takiej weryfikacji w przypadku lekarza nie stanowi, w pewnym sensie, wielkiego problemu, ponieważ błąd w leczeniu może kosztować nas utratę, co najwyżej… tego jednego życia. Jeśli natomiast zaufamy duchowemu nauczycielowi, który nie posiada odpowiednich kwalifikacji, możemy wykształcić odwrotne do zamierzonych nawyki, które będą nam towarzyszyć przez wiele żywotów, stwarzając ogromne przeszkody na ścieżce do oświecenia.

Nauczyciel musi wyróżniać się dwiema cechami: po pierwsze, zanim zacznie uczyć, musi sam wysłuchać nauk, kontemplować je i zrozumieć. Po drugie, musi medytować według otrzymanych wskazań i urzeczywistnić ich podstawowe znaczenie. Krasomówstwo nie jest najważniejszą cechą nauczyciela dharmy, ponieważ wygłoszenie zgrabnego wykładu nie jest znowu takie trudne. Istotne jest by nauczyciel dzięki szczerej i głębokiej praktyce medytacyjnej utrzymywał w umyśle bezpośrednie osobiste doświadczenie nauk. W przeciwnym razie może on być jak papuga, która wprawdzie potrafi bez przerwy powtarzać: „Czyń dobro, nie czyń zła!”, ale jednocześnie dziobie każdego owada, który trafi do jej klatki.

W dzisiejszych czasach nie jest łatwo sprawdzić kwalifikacje lamy. Sporo osób rości sobie pretensje do bycia nauczycielem o wielkich naukowych czy medytacyjnych osiągnięciach. Nikt nie wywiesza antyreklamy: „Jestem złym nauczycielem”. Najlepiej zatem sięgnąć do opinii jakiegoś zewnętrznego źródła i dowiedzieć się, gdzie i jak dany nauczyciel studiował dharmę oraz praktykował medytację. A jeszcze lepiej samemu poobserwować nauczyciela: dokładnie sprawdzić, czy ma on dobre serce i czy żyje zgodnie ze swoimi naukami. Trudno dziś o nauczyciela bez skazy, ale nawet jeśli na takiego trafimy, nie będziemy tego świadomi. Możemy jednak polegać na lamie, który dzięki praktyce medytacyjnej usunął część zasłon umysłu, osiągnął pewien poziom urzeczywistnienia i rozwinął wielkie współczucie. Taki nauczyciel o dobrym sercu ma na uwadze wyłącznie nasze dobro. Jeśli nie będzie w stanie pomóc, skieruje nas do kogoś innego, nie wprowadzi nas w błąd”.

„Wyobraźmy sobie, ze jesteśmy bardzo biedni i nagle trafiamy do krainy, gdzie wszystko jest wyłożone klejnotami, złotem i cennymi monetami. Spędzamy w tym miejscu wiele lat, lecz któregoś dnia musimy wrócić do domu. Czeka nas niebezpieczna morska podróż, a powrót do krainy bogactwa będzie niemożliwy. Lecz kiedy po długiej drodze znajdziemy się już w domu, nagle uświadamiamy sobie, że nie zabraliśmy ze sobą niczego cennego, ani jednego klejnociku, a ni szczypty złotego pyłu – zupełnie nic. Wyobraźmy sobie, jak byłoby nam wtedy przykro.

W ten sam sposób, życie po życiu, podróżujemy poprzez cykle cierpienia. Nie posiadamy wystarczającej ilości pozytywnego potencjału, by wydostać się z samsary. Oto jednak, podczas jednej z takich podróży, zbiega się jednocześnie klika rzadko spotykanych warunków umożliwiających powstanie cennego ludzkiego ciała. Jeśli nie wykorzystamy posiadanego potencjału, odejdziemy z tego świata z pustymi rękoma, nic nie osiągnąwszy. Pierwsze rozważanie, jakie kieruje nas ku dharmie, dotyczy więc wartości ludzkiego życia oraz jego właściwego wykorzystania.

Ludzie zastanawiają się niekiedy: „Dlaczego się urodziłem? Jaki jest cel mojego życia? Mam wrażenie, że istnieje jakiś ważny, nieznany mi powód, dla którego tutaj przebywam”. Niektórzy uważają, że celem ich życia jest stanie się dobrym muzykiem czy wybitnym pisarzem. Jednak żaden utwór muzyczny ani żaden tekst nie jest wieczny.

Nie rozumiemy, że nasz umysł jest iluzjonistą, a doświadczone przez nas życie – stworzonym przezeń snem. Ponieważ nawet nie podejrzewamy, że śnimy, traktujemy życie poważnie i często czujemy się bezradni, kiedy sprawy nie układają się po naszej myśli. Jednak dzięki duchowej praktyce możemy w najgorszym wypadku tworzyć szczęśliwe sny, a w najlepszym – faktycznie się przebudzić”.