Ani Czojing Drolma – TYBETAŃSKA MNISZKA

Ani Choying Drolma – TYBETAŃSKA MNISZKA

rpt

Tytuł oryginału francuskiego: MA VOIX POUR LA LIBERTE

Przekład: Andrzej Sobol-Jurczykowski

Wydawnictwo: Świat Książki

Wydanie I: 2010

ISBN 978-83-247-1291-5

Stron:  176

Oprawa: miękka

Pozycja w katalogu BTwP: 0070

Fragmenty:

„Pewnego dnia tybetańska mniszka, która się zakochała, zapragnęła opuścić klasztor. W przeddzień wyjazdu idzie pożegnać swojego mistrza. Ten mówi jej: „Chcesz odejść, bardzo dobrze. Ale przedtem wyświadcz mi pewną przysługę. Tej nocy spij z małą paczuszką przyciśnięta do ciała. Trzymaj ją przez całą noc, to ważne. Przygotowałem ją dla ciebie. Nie pytaj mnie, o co chodzi, zaufaj mi, ostatni raz”.
Mniszka wraca do swojego pokoju, z pięknie zawiniętą paczką pod pachą, zadowolona z tego dziwnego prezentu. Nawet tuż przed opuszczeniem klasztoru nie przyszło jej na myśl, by mogła nie posłuchać mistrza. Kładzie się, trzymając w rękach tajemniczy podarunek. W nocy budzi ją obrzydliwy zapach. Wydobywa się z paczki. Mniszka przezwycięża wstręt, myśli o swoim mistrzu. Dwie godziny później budzi się znowu. Odór jest nie do zniesienia. Zniechęcona wstaje i decyduje się wynieść paczkę z pokoju.
Nazajutrz idzie pokłonić się po raz ostatni swojemu mistrzowi.
„Czy dobrze spałaś?”
„Mistrzu jest mi bardzo przykro, ale nie mogłam wykonać twojego polecenia..”
„Tak? A to dlaczego?”
„Wybacz mi, ale paczka, która mi dałeś, potwornie śmierdziała…”
Mistrz dostaje ataku śmiechu. Zaledwie może mówić, czkawka wstrząsa całym jego ciałem. W końcu się opanowuje i powiada:
„Ach tak! Wierze ci. Wziąłem z ogrodu zamrożony krowi nawóz i zapakowałem go w piękną jedwabną tkaninę. W nocy placek się rozpuścił i ogrzewając się, odzyskał swoją prawdziwą postać i zaczął cuchnąc”.
„Ale… dlaczego, mistrzu, zrobiłem mi taki prezent?”
„Bo miłość jest jak ta paczka: piękna z zewnątrz i początkowo pociągająca. A potem, wraz z upływem czasu, rozkłada się i zaczyna śmierdzieć!”

„Kiedy opowiadam swoją historię, w oczach rozmówców czytam czasami niezrozumienie. Ktoś pewnego dnia, słuchając o brutalności mego ojca, krzyknął z oburzeniem: „Ależ ten potwór ukradł ci dzieciństwo!” Jest dokładnie na odwrót. Napisałam tę książkę, żeby to zrozumiano. Buddyzm uczy nas uważać nieprzyjaciela za nauczyciela, posługiwać się kimś, kto nas prowokuje, w walce z negatywnymi stronami naszej osobowości. Ojciec pozwolił mi się udoskonalić, odszukać w głębi siebie nieznane zasoby. Zmusił mnie do walki. To, czym jestem, zawdzięczam jemu i zawsze będę mu za to wdzięczna. Gdybym nie była bita, moje drogi nigdy nie skrzyżowałyby się z drogą mojego mistrza i nie nabyłabym żadnej z tych zalet, jakie zdołałam w sobie rozwinąć, by stać się dobrą ludzką istotą. Myślę, że przeżycia przeobrażają nas w kogoś lepszego. Gdyż cierpki smak bólu pozwala nam potem lepiej docenić słodycz życia. W okresach wątpliwości, kiedy piekąca wściekłość powraca falami, pomaga mi myślenie o moim mistrzu. Kiedy myślimy o cytrynie, czujemy w ustach jej cierpkość, i podobnie jak z lodem przychodzi zimno, a z ogniem ciepło, myśl o moim mistrzu zapala we mnie współczucie i miłość. Jest moją przewodniczką.”