Jeśli będziemy kochać wszystkich tak samo, czy nie wprowadzi to chaosu w nasze codzienne życie?
Kim jest budda?
Co oznacza słowo „Budda”?
Zarówno w sanskrycie jaki i w języku palijskim, słowo Budda oznacza „tego, który się obudził” lub „osobę przebudzoną”. To znaczenia, które powtarzają się w filozofii buddyjskiej. Buddyzm naucza, że istnieje rzeczywistość taka, jaka jest, ale także rzeczywistość postrzegana lub pojmowana przez nas – ludzi. Wpływ na naszą percepcję rzeczywistości ma uwarunkowanie naszych umysłów; innymi słowy, nasze myśli, przekonania kulturowe, wyobrażenia i opinie bezpośrednio oddziałują na sposób, w jaki postrzegamy rzeczywistość. Budda to ktoś całkowicie wyzwolony od mylnych percepcji rzeczywistości – na które wszyscy jesteśmy podatni – doświadczając tym samym nirwany (pochodzące z sanskrytu słowo, które oznacza „zdmuchnięty” lub „ugaszony”), czyli stanu przebudzonego pojmowania egzystencji, będącego ostatecznym celem buddyjskiej praktyki.
Noah Rasheta – BUDDYZM DLA POCZĄTKUJĄCYCH (strona 22, Wydawnictwo: Studio Astropsychologii, Przekład: Bartosz Bartkiewicz)
Jaki styl życia prowadził Budda i dlaczego nazwał go środkową drogą?
Od momentu przebudzenia w wieku około trzydziestu pięciu lat do końca swojego życia, czyli wieku około osiemdziesięciu lat, Budda nieustannie wędrował przez równiny północnych Indii, tak jak to robił od czasu, gdy wyrzekł się swego królewskiego powołania, mając dwadzieścia dziewięć lat. Żył obywając się bez dóbr osobistych, pieniędzy i domu, chcąc całkowicie poświęcić swoje życie praktykom duchowym i nauczaniu. Budda nie ożenił się ponownie ani nie wrócił do swojej żony i powstrzymywał się od aktywności seksualnej przez cały czas trwania swojej kariery jako nauczyciela. Był ciągle w podróży, spał na gołej ziemi bez żadnej pościeli i utrzymywał się z pożywienia ofiarowywanego mu przez ludzi pracy, których spotykał na swojej drodze.
Styl życia Gautamy nie tylko nam może wydawać się niezwykły, podobne odczucia towarzyszyły ludziom w jego czasach. Budda ogłosił taki sposób życia Środkową Drogą, wiodącą między dwoma skrajnościami, bezużytecznymi sposobami na zamieszkiwanie ziemi. Jedną z tych skrajności jest jest życie w pobłażaniu zmysłowym zachciankom. Przypomnijmy, że w ten sposób Gautama spędzał początkowe lata swego życia. Był wychowany w luksusie i rozpieszczany przez króla, swojego ojca, jednak jego odejście wskazywało na odrzucenie życia polegającego na zaspokajaniu zmysłów, które nie zapewniało duchowego spełnienia. Drugą skrajnością jest życie w samoumartwianiu. Właśnie taką praktykę Gautama przyjął i kultywował przez kilka lat jako wędrujący asceta. Pościł, narażał się na wszelkie niewygody i ból, a tak surowe postępowanie względem samego siebie pojmował jako metodę uwolnienia swojego ducha i umysłu od nakazów ciała.
Oświecony Gautama wyrzekł się obu tych skrajności. Wiązało się to z odrzuceniem powszechnie panującego poglądu, że umysł i ciało są od siebie oddzielone, a życie duchowe wymaga umartwiania ciała, co jest sposobem na uwolnienie umysłu. Siedząc pod drzewem bodhi Gautama zdał sobie sprawę, ze posiadanie silnego i zdrowego ciała warunkuje uzyskanie głębokiego wglądu i duchowego przebudzenia. Aby osiągnąć oświecenie, ciało i umysł muszą ze sobą współpracować. Styl życia, jaki obrał Budda, wynikał z jego chęci skupienia się na treningu umysłu i ciała, który pomógłby wyeliminować chciwość, nienawiść i złudzenie – uczucia negatywnie wpływające na życie większości ludzi.
Chociaż Budda dużo czasu spędzał na samotnej medytacji, w pełni angażował się w kontakty z rozmaitymi ludźmi. Ponieważ liczba jego zwolenników gwałtownie rosła, dużo czasu poświęcał ich nauczaniu, organizowaniu ich aktywności i rozwiązywaniu całej gamy różnych problemów, które pojawiały się między nimi. W miarę rozwoju swojej nauczycielskiej kariery zaczął coraz więcej czasu spędzać w okolicach miast, gdzie mógł spotkać potencjalnych uczniów ze wszystkich kast – od bogatej arystokracji po zwykłych robotników pracujących na roli lub w innych branżach. Przynajmniej dla samego Buddy buddyzm był daleki od życia w izolacji i braku zaangażowania w codzienne sprawy. Jego własne życie wskazywało, w jaki sposób można być kreatywnym członkiem szeroko pojmowanego społeczeństwa, a przy tym nadal kultywować uzyskaną w medytacji i kontemplacji mądrość. Ponieważ nauki Buddy zasadniczo nie dotyczyły innych światów czy boskich istot, ale najpilniejszych problemów ludzkiej egzystencji, nie było dla niego lepszego miejsca do życia niż właśnie wśród ludzi.
Dale S. Wright – BUDDYZM CO KAŻDY POWINIEN WIEDZIEĆ (strony 26-27, Wydawnictwo: PWN, Przekład: Iwana Zagroba)
Kiedy i jak umarł Budda?
Pod koniec swojego życia, mając około osiemdziesięciu lat, Budda był już sławny i wysoko ceniony w całych północnych Indiach. Po ponad czterech dekadach nauczania doznawał cierpienia starości, o których rozmyślał jako młody książę. Sangha buddyjska została już starannie zorganizowana, dharma, czyli nauka, zostały wypowiedziane, wyjaśnione i dopracowane, zatem Budda zaczął uważać, że wypełnił już swoje zadanie. Sutra, przedstawiająca koniec jego życia, przekazuje, że zapowiedział swoim uczniom, iż przeżyje kolejne trzy miesiące. W tym czasie starał się przedstawić proste podsumowanie nauk i praktyk buddyzmu w formie list zestawiających podstawowe wiadomości, które obecnie stanowią podzielany przez wszystkich buddystów tekst zwany Skrzydłami do przebudzenia.
Budda odniósł się również do zwykle kłopotliwego pytania o sukcesję: kto będzie odpowiedzialny za sanghę? Twierdząc, że nikt nigdy nie był za nią odpowiedzialny, odrzucił potrzebę wyboru „następcy”. Powiedział też, że nauki i zasady dla mnichów i mniszek powinny wystarczyć jako wskazówki dla sumienia każdego człowieka. Brak scentralizowanego kierownictwa powodował, ze buddyści zachęcali każdego do podążania za własnym sumieniem. Faktycznie, w tamtym czasie buddyzm nie był zinstytucjonalizowany. Budda nauczał dharmy, nie zaś religijnego kultu skupionego na nim samym.
Ostatni posiłek Buddy został podany w domu kowala o imieniu Cunda, ale w potrawie było coś – albo zepsute mięso, albo trujące grzyby – co zaczęło wywoływać u Buddy silny ból jelit. Pomimo bólu przeszedł pewną odległość dzieląca go od miasta Kushingar, gdzie między dwoma drzewami usiadł do medytacji. Tam udzielił instrukcji dotyczących swojego pochówku: miał zostać poddany kremacji, a jego prochy miały być złożone w kamiennym kurhanie, czyli stupie. Na koniec Budda zwrócił się do zgromadzonych, czy mają do niego jakieś pytania, ale zdumieni uczniowie podobno odpowiedzieli jedynie wypełnionym smutkiem i łzami milczeniem. Następnie, powtarzając najważniejszy punkt dharmy, Budda wypowiedział swoje ostatnie słowa: „Wszystkie uwarunkowane rzeczy są nietrwałe. Dążcie do przebudzenia, niestrudzenie praktykując dalej”.
O tym, kto żył w stanie nirwany, mówi się, że w chwili śmierci przechodzi w stan parinirwany, wykraczając poza krąg życia. Według buddyjskich tekstów opisujących to doniosłe wydarzenie, mimo że napisanych kilkaset lat później, występujące wówczas trzęsienia ziemi i ogłuszające grzmoty zaświadczyły, że miało ono historyczne znaczenie na światową skalę, podobnie jak było to w przypadku narodzin i oświecenia Buddy. I jak się okazało wydarzenia te rzeczywiście miały ogromne znaczenie. Chociaż w żaden sposób nie możemy określić, ilu buddystów zgromadziło się w chwili śmierci ich nauczyciela, jednak ze względu na to, że miliardy wyznawców w dziesiątkach narodów kształtowały później swoje życie pod wpływem jego nauk, możemy z uzasadnionym przekonaniem powiedzieć, że nie było nigdy żadnego człowieka, który miałby większe znaczenie w historii ludzkości.
Dale S. Wright – BUDDYZM. CO KAŻDY POWINIEN WIEDZIEĆ (strony 43-45, Wydawnictwo: PWN, Przekład: Iwana Zagroba)
Jeśli nie ma jaźni ani duszy, to czym jestem? Jak buddyści rozumieją bycie osobą?
W najważniejsze odpowiedzi na to pytanie Budda powiedział, że istnieje pięć skupisk (skandh), które składają się na życie człowieka. Każde takie skupisko lub składnik jest nietrwały, zawsze się zmienia i podlega wpływom zarówno innych składników, jak i świata poza nami, co potwierdza buddyjską ideę braku trwałego, niezależnego ja. Pięć skupisk, czyli pięć podstawowych elementów naszego życia, zostało w naukach buddyjskich szczegółowo omówione i wyjaśnione.
Po pierwsze, jesteśmy świadomi doświadczenia cielesnego, w tym postrzegania samego siebie i otaczającego nas świata poprzez pięć zmysłów: wzroku, słuchu, węchu, smaku i dotyku. Po drugie reagujemy na te spostrzeżenia różnymi uczuciami: przyjemności lub nieprzyjemności, pragnieniem lub odrazą itd. Po trzecie, klasyfikujemy i ujmujemy w pojęcia nasze doświadczenie poprzez różnorodne koncepcje i procesy myślowe. Po czwarte, wszystko to motywuje nas do działania i staje się przyczyną pojawienia się woli i dążenia oraz podstawowych pragnień. W końcu wszystkie te skupiska łączą się ze sobą w ludzkim doświadczeniu, w ten sposób tworząc poszczególna samoświadomość. Jesteśmy świadomi siebie, jako indywidulanych osób z ciałami, uczuciami, myślami i dążeniami.
Nazwy skupisk pojawiające się w tłumaczeniach za zachodnie języki znacznie się od siebie różnią. Najważniejsze jest jednak zrozumienie, że za tymi ciągle zmieniającymi się komponentami nie ma stałej i niezależnej jaźni. Nie chodzi o to, że ja mam ciało, uczucia, myśli, wolę i samoświadomość. Raczej ja jestem zbiorem tych czynników, które oddziałują na siebie i na świat, podlegając przy tym nieustannym przekształceniom. Jestem obecnym stanem mojego ciała, uczuć, myśli, woli i samoświadomości w takim kształcie, jaki przybierają w tej chwili.
Oczywiście buddyści uznają ciągłość ludzkiego doświadczenia, ponieważ wspomnienia, uczucia i tak dalej są ze sobą połączone w jednostce poprzez współzależne powstawanie. Jednak ze względu na to, że zwykle bardzo nadymamy poczucie własnej stabilnej tożsamości, buddyści bardzo podkreślają to, jak bardzo różnimy się od samych siebie, jakimi byliśmy dekadę, dzień lub godzinę temu. Nasze ciała nie są już takie same, nasze myśli, nastroje, aspiracje i wszystkie aspekty naszego doświadczenia stale ulegają zmianie. Wszystko w nas zmieniło się w znaczący sposób. Buddyści twierdzą, że to dobra wiadomość, ponieważ znaczy, że ludzie są plastyczni, a jednocześnie mogą mieć wpływ na kształtowanie zmian, które nastąpią w ich życiu.
Buddyjska teoria pięciu skupisk sugeruje inny rodzaj rozumienia samego siebie niż to, które w naturalny sposób występuje u większości ludzi. Daje praktykującym zestaw pojęć, które nadają kierunek medytacji nad tym, co dzieje się w ich umysłach i życiu. Oferuje też inne podejście do tego, w jaki sposób możemy zmienić destrukcyjne tendencje, które nieuchronnie pojawią się w naszym życiu: fizycznym, psychicznym i emocjonalnym. Wzywa nas do uczynienia tego poprzez poważną introspekcję – jeśli uważamy się za nieśmiertelną dusze lub jaźń, spróbuj dowiedzieć się, co to właściwie znaczy. Pyta nas, co w naszym własnym doświadczeniu doprowadziło nas do takiego sposobu myślenia o sobie. Czy możemy zlokalizować i zidentyfikować coś, co odpowiada kryteriom nieśmiertelności – trwałości i niezależności?
Buddyści twierdzą, ze jeśli medytujemy nad jakimkolwiek aspektem naszego doświadczenia, przekonamy się, że wszystko nieustannie się zmienia, nawet z chwili na chwile, i ze nie można znaleźć dowodów na to, co inne religie Indii nazywały atmanem – nieśmiertelna, wewnętrzną jaźnią. Według buddyjskiego poglądu na te kwestie istota ludzka jest złożonym przepływem zdarzeń fizycznych, mentalnych i emocjonalnych, a żaden z elementów tego przepływu nie może zostać słusznie uznany za Prawdziwą Jaźń, nawet jeśli jedna myśl, która przepływa przez mój umysł, zakłada istnienie takiej jaźni, by w ten sposób uspokoić życiowy strach i niepewność. Lepsza strategią, według buddystów, jest uznanie tego, kim jesteśmy, w sposób zgodny z naszym faktycznym doświadczeniem oraz nauczenie się, jak najlepiej z tym uznaniem żyć. Uświadomienie sobie braku „ja” stanowi ważny aspekt przebudzenia, do którego dążą buddyści”.
Dale S. Wright – BUDDYZM. CO KAŻDY POWINIEN WIEDZIEĆ (strony 102-104, Wydawnictwo: PWN, Przekład: Iwana Zagroba)
Czym różni się przywiązanie do kogoś od kochania go? Dlaczego przywiązanie stwarza problemy?
W buddyzmie przywiązanie rozumie się jako nastawienie polegające na tym, że przeceniamy dobre strony jakiejś osoby albo przypisujemy jej zalety, których nie ma, a w konsekwencji wiążemy się z nią emocjonalnie. Kiedy jesteśmy przywiązani, troszczymy się o innych, ponieważ są dla nas mili. Dają nam prezenty, chwalą nas, pomagają i podtrzymują na duchu. Kiedy kochamy, pragniemy, aby wszystkie żywe istoty osiągnęły szczęście i jego przyczyny, ponieważ są takie same jak my. Przez pryzmat przywiązania nie widzimy innych takimi, jacy naprawdę są, więc obciążamy ich wieloma oczekiwaniami, myśląc że powinni być tacy, a nie inni. I robić to, a nie tamto. A kiedy nie żyją według naszego scenariusza, czujemy się zranieni, rozczarowani i – wściekli.
Kiedy kochamy innych, nie oczekujemy niczego. Akceptujemy ludzi takimi, jacy są, i staramy się im pomagać, nie oczekując w zamian żadnych korzyści. Prawdziwa miłość nie zazdrości, nie jest zaborcza ani ograniczona do kręgu bliskich osób. Jest bezstronna i ogarnia wszystkich.
Czy w buddyzmie jest jakaś święta księga na wzór chrześcijańskiej Biblii czy islamskiego Koranu?
Kanon buddyjski nie składa się z jednej świętej księgi, ale z wielkiego ich zbioru. W tradycji hinajany i mahajany jest nim Tripitaka, co znaczy Trzy Kosze. Są to trzy zbiory spisanych dialogów Buddy Siakjamuniego z uczniami, dotyczące etyki (Winaja), medytacji (Sutra) oraz mądrości (Abhiddarma). Natomiast kanon buddyzmu tybetańskiego składa się z dwóch zbiorów: Kandżuru czyli przetłumaczonych z sanskrytu na tybetański nauk Buddy, oraz Tendżuru, komentarzy do tych nauk.
Czy buddyści się modlą?
Buddyzm jest religią nieteistyczną i dlatego modlitwy nie odgrywają w nim wielkiej roli, w przeciwieństwie do medytacji.
Buddyjskie modlitwy skierowane są do buddów, bodhisattwów i mistrzów, którzy w rzeczywistości reprezentują oświeconą naturę modlącego się. Tak więc modląc się, nie zwraca się on do kogoś na zewnątrz niego, ale do swojej najgłębszej natury i w ten sposób nawiązuje z nią bliższy kontakt.
Można też powiedzieć, ze modlitwa jest pewnego rodzaju pozytywnym programowaniem umysłu, który w ten sposób skierowuj się ku oświeceniu.
Czy buddyzm to religia?
Buddyzm jest uważany za ateistyczny. Nie mówi się w nim nic o Bogu. Czy można więc uznać buddyzm za religię, skoro nie ma w niej Boga?
Wszystko zależy od tego, jak rozumie się pojęcie Boga. Jeżeli za Boga uważa się stwórcę, który stworzył i który może nas zbawić, to takiego Boga oczywiście nie ma w buddyzmie. Natomiast jeżeli za Boga uważa się ostateczną rzeczywistość, :to co rzeczywiście jest”, to takiego Boga można znaleźć w buddyzmie, odpowiada mu Budda Dharmakaji, Samanthabhadra. Jednak nawet ten budda nie jest w stanie nas wyzwolić, ponieważ każdy musi to zrobić sam. Każdy musi sam osiągnąć oświecenie, idąc za przykładem historycznego Buddy Siakjamuniego. Z tego powodu nie mówi się więc o Bogu. Natomiast, jeżeli za religię uważa się zbiór nauk umożliwiających nawiązanie związku z najwyższą rzeczywistością, to buddyzm jest religią.
Czy to źle odczuwać emocje?
Czy to źle być szczęśliwym lub smutnym? Warto pamiętać, że szczęście, którego doświadczamy, przemija, nieodwołalnie się skończy. Ta świadomość pomoże nam pielęgnować swoje szczęście i cieszyć się nim, dopóki trwa. Dzięki niej nie będziemy jednak skupiać na szczęściu całej swojej uwagi i nadmiernie się do niego przywiązywać, co oszczędzi nam cierpienia, kiedy dobry czas przeminie. Podobnie, kiedy odczuwamy żal czy osamotnienie – powinniśmy pamiętać, że są to stany przemijające, nietrwałe. Świadomość nietrwałości po prostu pozwala zachować równowagę.
Czagdud Tulku – BRAMY BUDDYJSKIEJ PRAKTYKI (strona 29)
W jaki sposób rozważania nad nietrwałością zmniejszają przywiązanie?
Wyobraź sobie dziecko i osobę dorosłą, którzy budują na plaży zamek z piasku. Dorosły ani przez chwilę nie traktuje zamku jak czegoś trwałego i rzeczywistego, więc nie przywiązuje się szczególnie do niego. Kiedy morska fala zmyje zamek lub gdy zburzą go dzieci, dorosły nie będzie cierpiał. Natomiast w umyśle dziecka zamek jest rzeczywisty i powinien trwać wiecznie. Dlatego dziecko będzie cierpiało, kiedy zamek zostanie zniszczony. My, niczym dziecko, od tak dawna udajemy, ze nasze doświadczenia są czymś trwałym i pewnym, że zdążyliśmy się do nich przywiązać. Dlatego cierpimy, gdy się zmieniają. Jeśli jednak zachowamy świadomość nietrwałości, samsaryczne zjawiska nigdy nas nie zwiodą. Możemy sobie pomóc, zastanawiając się nad tym, jak niewiele życia nam pozostało. Pomyślmy: „Dlaczego mam ulegać gniewowi czy przywiązaniu w czasie, który mi pozostał, skoro prowadzą one jedynie do coraz większego zgiełku i pomieszania w umyśle? Traktując tak poważnie nietrwałe zjawisko, starając się je uchwycić lub odepchnąć, biorę za rzeczywiste to, co jest nierzeczywiste. Komplikuję jedynie i utrwalam samsaryczne złudzenia. Dość tego! Wykorzystam teraz przywiązanie, awersję, dumę i zazdrość w mojej praktyce duchowej”. Duchowa praktyka to nie tylko siedzenie na poduszce medytacyjnej. Kiedy doświadczamy pożądliwości i gniewu, kiedy umysł jest aktywny – właśnie wtedy praktykujemy. W każdej chwili, na każdym etapie naszego życia
Czy życie bez przywiązania nie byłoby nudne?
Nie. W gruncie rzeczy to właśnie przywiązanie nie pozwala nam się odprężyć i cieszyć chwilą. Załóżmy, że jesteśmy przywiązani do tortu czekoladowego. Nawet kiedy go jemy, nie umiemy w pełni się nim rozsmakować ani cieszyć nim. Albo gromimy się za puste kalorie, albo porównujemy nasz tort z tymi, które jedliśmy kiedyś, albo snujemy plany jakby tu dostać kolejną porcję… Tak czy owak, nie jesteśmy w stanie doświadczyć smaku pysznego tortu po prostu – tu i teraz.
Jeśli natomiast nie ma w nas przywiązania, możemy bez emocji zastanowić się, czy chcemy jeść tort, a jeśli stwierdzimy, że tak – to zjemy go spokojnie, ciesząc się każdym kęsem i nie pragnąc więcej, ani też nie czując zawodu, jeśli nie będzie tak dobry, jak się spodziewaliśmy.
Kiedy nasze przywiązanie się zmniejsza, życie staje się ciekawsze, bo otwieramy się na to, co przynosi bieżąca chwila. Zamiast na przykład tęsknić za osobami, do których jesteśmy przywiązani, będziemy umieli cieszyć się towarzystwem, jakie w chwili obecnej mamy wokół siebie. Zamiast skupiać się na swojej powierzchowności i zadręczać niedoskonałościami własnego wyglądu, będziemy po prostu robić, co trzeba, aby utrzymać ciało w czystości i zdrowiu, akceptując jednocześnie to, jak wyglądamy.
Co znaczy wyzwolenie emocji u podstaw?
Kiedy pojawia się emocja, z przyzwyczajenia wikłamy się w reakcje i analizowanie jej widocznej przyczyny, czyli zewnętrznego obiektu. Jeśli zamiast tego, bez przywiązania czy awersji, pożądania czy nienawiści, po prostu spojrzymy na samą emocję jako taką, to odkryjemy i doświadczymy jej natury mądrości. Kiedy czujemy się dumni i ważni, zamiast dawać się ponieść pysze albo próbować stłamsić, zrelaksujmy umysł, odsłaniając rzeczywistą naturę dumy – mądrość równowagi.
W pracy z emocjami możemy stosować różne metody. Kiedy w naszym umyśle powstaje dualizm, czyli postrzeganie w kategoriach „przedmiot-podmiot”, to możemy „przeciąć żelazo za pomocą żelaza” – czyli zastąpić myśl negatywną myślą pozytywną, na przykład przywiązanie do własnego szczęścia przywiązaniem do szczęścia innych. Jeśli jesteśmy w stanie rozluźnić nawyk dualistycznego postrzegania, to możemy doświadczyć prawdziwej istoty emocji, jej „podstawy”, i w ten sposób „wyzwolić ją u podstaw”. Odsłaniamy wówczas naturę mądrości: duma przeistacza się w mądrość równowagi; zazdrość w mądrość spełnionego działania; przywiązanie i pragnienie w mądrość rozróżniającą; gniew i awersję w mądrość podobną zwierciadłu;. a niewiedzę w mądrość dharmadhatu – czyli mądrość prawdziwej natury rzeczywistości”.
Współzależne powstawanie
System zasad madhjamaki przedstawiony przez indyjskiego mędrca Nagardżunę wspomina o trzech poziomach współzależnego powstawania. Pierwszy z nich, będącym elementem wspólnym wszystkich buddyjskich systemów zasad, to zależność przyczynowa – fakt, że produkty (uwarunkowane rzeczy) zależą od przyczyn. Stół jest zależny od drewna, które jest jego podstawową przyczyną (tym co w istocie przeradza się w efekt), a także ludzi, którzy go wykonują (oni są z kolei dodatkową przyczyną, która pomaga uzyskać ostateczny rezultat). Podążając za tym tokiem rozumowania, stwierdzimy, że nasze ciało, umysł oraz aktualna reinkarnacja są zależne od swoich przyczyn i warunków. Tego rodzaju zasady dotyczące zależności wykluczają to, że coś powstanie w przypadkowy sposób, bez żadnej przyczyny. Takie reguły uniemożliwiają też powstanie rzeczy na skutek niezgodnych przyczyn, które nie są w stanie wywołać danego efektu. jęczmień nie wyrośnie z ziaren ryżu, a destruktywne działanie nie przyniosą szczęścia.
Oprócz chemicznej, biologicznej i fizycznej przyczynowości, karma i jej skutki są kolejnym systemem zależności przyczynowej. Karma to dobrowolne działanie przybierające postać czynów, słów lub myśli. Te przyczyny prowadzą do określonych skutków: naszych odrodzeń, tego, co spotyka nas w naszych życiach, a także środowiska w którym żyjemy.