DIAMENTOWA MĄDROŚĆ

Kiedy w 1991 roku szłam na swoje pierwsze, trzyletnie odosobnienie we Francji, XVI Karmapa Rangdziung Rigpe Dordże nie żył już od dziesięciu lat i w naszej linii karma kagju buddyzmu tybetańskiego spekulacje na temat kolejnych narodzin i przedłużającego się procesu jego odnalezienia były na porządku dziennym. Karmapa jest przywódcą szkoły karma kagju buddyzmu tybetańskiego, który w XIII wieku zapoczątkował tradycję, zgodnie z którą rozpoznawane są kolejne inkarnacje wielkich nauczycieli tworzących w ten sposób swoje linie przekazu.

Z czasem wszystkie szkoły buddyzmu tybetańskiego zaczęły oficjalnie rozpoznawać nowe emanacje swych zmarłych nauczycieli. Nazywani są „tulku” co oznacza materialne przejawienie się oświeconej istoty. Najpopularniejszym przykładem jest tu dziś J.Ś. XIV Dalajlama ze szkoły gelug. Na przestrzeni stuleci inkarnowało się w ten sposób wielu mężczyzn, rzadziej kobiet, o ogromnej mądrości, mocy i niezwykłej dobroci. Tulku bywali bardzo uczeni, nieortodoksyjni, wizjonerscy, porywający, artystyczni – lub całkowicie przeciętni.

Tulku tradycyjnie dziedziczą cechy, obowiązki, uczniów i dobytek stosowny do ich duchowej mocy i rangi. Otrzymują specjalne wykształcenie, zwykle w klasztorze. Wysocy tulku często współpracowali z wpływowymi, mongolskimi bądź chińskimi politykami, przez co system tulku znalazł się pod wpływem intryg i układów, które zwykle idą w parze ze światową władzą.

Idąc na odosobnienie niewiele o tym wszystkim wiedziałam. Kilka miesięcy później przyjaciółka przysłała mi list, w którym pisała, że w końcu odnaleziono Karmapę i załączyła zdjęcie atrakcyjnego chłopca z rumianymi policzkami. Byłam przeszczęśliwa. Był to przecież długo oczekiwany powrót bodhisattwy, do którego linii kierujemy modlitwy w codziennej praktyce, którego poprzednicy napisali Mahamudrę, która eliminuje ciemności niewiedzy czy Modlitwę Mahamudry, jak i niezliczone inne pieśni i traktaty.

Mój rdzenny nauczyciel i mistrz odosobnień, Gendyn Rinpocze był bardzo bliskim uczniem XVI Karmapy, który powierzył mu misję założenia ośrodka medytacyjnego we Francji. Podczas kolejnych odwiedzin Rinpocze w naszym ośrodku odosobnieniowym radośnie do niego podbiegłam i pokazałam zdjęcie Urdziena Trinleja. Zaskoczyła mnie jednak jego reakcja. Bacznie i długo mu się przyglądał, po czym stwierdził „To nie jest Karmapa. Z pewnością jest wysokim tulku z wielkim duchowym potencjałem, ale to nie Karmapa”. Po czym oddał mi zdjęcie i poszedł sobie dalej.

W ciągu kilku najbliższych miesięcy dowiedzieliśmy się, że jest dwóch głównych kandydatów do tytułu, siedziby i funkcji Karmapy, jak i jego czarnej korony symbolizującej duchową moc i związek z oświeceniem na wszystkich możliwych poziomach. Wysocy lamowie szkoły kagju mieli rozbieżne poglądy na temat tego, który z kandydatów jest tym prawdziwym Karmapą. Otrzymałam przekazy od wszystkich czterch regentów XVI Karmapy. Moi główni sponsorzy odosobnienia, niektórzy z ulubionych nauczycieli i wielu przyjaciół w Dharmie związało się z „tym drugim” Karmapą. My nadal nie wiedzieliśmy kim ma być ten „nasz” Karmapa. Sytuacja była niejasna i szczerze mówiąc denerwująca. Przecież w końcu oni mieli być urzeczywistnionymi bodhisatwami! Jak to możliwe, że teraz się kłócą?

Gendyn Rinpocze wielokrotnie powtarzał, żebyśmy skoncentrowali się na swojej praktyce i zapewniał, że przekazy które otrzymaliśmy są autentyczne i nienaruszone. Mówił, że takie rzeczy dzieją się, gdy motywacja i działania zostają splamione koncepcjami, chciwością i polityką, jednak problemy te nas bezpośrednio nie dotyczą. Powiedział nam też, że gdy sam opuści ten świat, to radzi nam podążać za dzierżawcą linii Szamarem Rinpocze i ufać jego ocenie sytuacji.

Z czasem dowiedzieliśmy się oczywiście kim jest ów „nasz” Karmapa: Trinlej Taje Dordże, Tybetańczyk, którego rodzicami są trzeci Mipham Rinpocze, słynny lama ze szkoły njingma oraz Deczen Łangmo, uważana za bezpośrednią potomkinię legendarnego króla Tybetu Gesara z Ling. Szamar Rinpocze oficjalnie rozpoznał w nim Karmapę. W 1994 roku ostrożnie zorganizowano i potajemnie przeprowadzono jego ucieczkę z Tybetu do Indii. Bez medialnych fanfar i dzięki względnej animowości mógł otrzymać edukację, przekazy jak i poświęcić się praktyce, które niezbędne są do realizowania jego powołania.

Po raz pierwszy spotkałam J.Ś. XVII Karmapę Taje Dordże w 2000 roku podczas jego pierwszej wizyty w Europie. „Kontrowersja” była wówczas w pełnym rozkwicie, a zwolennicy Taje Dordże musieli mierzyć się z silnymi naciskami politycznymi, skorumpowanymi urzędnikami, dezinformacją itd; zwolennikom Urdziena Trinleja prawdopodobnie również nie było łatwo. Od czasu wyjścia z odosobnienia w 1997 roku dowiedziałam się tego i owego o tybetańskiej polityce, wystarczająco wiele, by nie chcieć mieć z nią niczego wspólnego. Gdy nasz bus wjeżdżał do eleganckiej dzielnicy Paryża, na której zorganizowano ceremonię powitalną, byłam roztrzęsiona i zdegustowana zarazem. Do tego cała ta pompa i etykieta – to naprawdę nie był rodzaj buddyzmu, który mnie inspirował, który chciałam praktykować. I wtedy zobaczyłam Karmapę, poczułam jego obecność, dostałam błogosławieństwo i natychmiast poczułam związek z czymś bezbrzeżnym, otwartym, tak pełnym energii i brzemiennym w potencjał, że nieoczekiwanie całkowicie „odjechałam”.

Taje Dordże ma dziś 29 lat i kończy trasę po 12 europejskich krajach. W przeciwieństwie do Urdziena Trinleja nie nauczał jeszcze w USA czy Kanadzie, gdzie mało kto w ogóle słyszał o „kontrowersji”. Na dzień dzisiejszy nie ma rozwiązania tego dramatu, który rozpoczął się w latach 90., jednak kontakt między dwiema stronami wydaje się być dużo lepszy niż w przeszłości.

Nadal nie znoszę polityki, pompy ani etykiety. Mam też mnóstwo zastrzeżeń do systemu tulku, który po dokładnym zbadaniu wydaje się być dziś czymś wspaniałym i okropnym jednocześnie. Nie mogę obiektywnie stwierdzić, że wiem kto jest Karmapą, czy że cała ta opowieść o reinkarnacji to coś więcej niż wybryk fantazji. Jestem jednak głęboko zainspirowana uniwersalnym przesłaniem Karmapy Taje Dordże, jego łagodnymi słowami, inteligentnym poczuciem humoru jak i diamentową mądrością. Wywiad przeprowadziliśmy w sierpniu w Karma Migyur Ling w Vercors we Francji.

Pamela Gayle White

Pamela Gayle White spędziła sześć lat na odosobnieniu medytacyjnym we Francji pod kierunkiem Gendyna Rinpocze. Tłumaczy z tybetańskiego i uczy medytacji oraz buddyjskiej filozofii w ośrodkach Bodhi Path w Europie i Ameryce.

Fotografia: (c) Thule. G. Jug

Strona ośrodka Karma Migyur Ling na Facebooku.

=====

Diamentowa Mądrość

XVII Karmapa Trinlej Thaje Dordże
w rozmowie z Pamelą Gayle White dla magazynu „Tricycle”

Karma Migyur Ling, Montchardon, Francja
sierpień 2012

Wasza Świątobliwość, co znaczy słowo Karmapa?

Karma to sanskryckie słowo, które znaczy „działanie” lub „aktywność”. Pa jest tybetańskim słowem oznaczającym wykonawcę tego działania czy aktywności. W tym przypadku ukryte znaczenie odnosi się do bodhisattwy, osoby o dobrym sercu i wielkiej mądrości, która podtrzymuje i przenosi aktywność buddów.

Karmapowie są zwierzchnikami linii kagju?

Od pierwszego Karmapy Dusum Czienpy począwszy Karmapowie podtrzymują przekaz szkoły karma kagju. Najczęściej Karmapowie i Szamarpowie rozpoznawali się nawzajem, są to dwie główne postaci zamiennie dbające o ciągłość przekazu. Różni Karmapowie przekazywali wiedzę Buddy, Dharmę za pomocą szczególnej metody – nie różnej od nauk Buddy, lecz wyrażonej w unikalny sposób. Nauki, które przekazujemy to Sześć Jog Naropy i Mahamudra, oraz Lamrim kadampów.

O czym traktują te nauki?

Lamrim to po prostu stopniowa ścieżka, stopniowy proces. Jest on niezwykle ważny dla każdego, kto chce dotrzeć do określonego celu. Aby coś zrozumieć bądź osiągnąć, musimy zacząć od pierwszego, a skończyć na ostatnim kroku. Istnieje stopniowa ścieżka do oświeconego stanu umysłu wolnego od dwóch sił napędowych uwarunkowanego świata: kleśa, przeszkadzających emocji – krótko mówiąc pomieszania – oraz przyczynowości, karmy czy długów karmicznych. Brak pomieszania jest przejrzystością, brak długów karmicznych oznacza kontrolę, ponieważ nie jesteśmy już wtedy sterowani karmą. To my możemy wpływać na karmę, zamiast ona na nas.

Również uwarunkowany świat staje się uwarunkowanym stopniowo – nie wpadamy w smutek czy kryzys czy cokolwiek [pstryka palcami] ot tak. To wszystko są procesy. Nieporozumienie po nieporozumieniu, do tego szczypta pomieszania, nasza ocena i dziwnym trafem zamiast rozwiać wątpliwości czy uwolnić się od przeszkadzających emocji okazuje się, że tylko budujemy błędne koncepcje, na które nakładają się kolejne warstwy pomieszania. To wszystko wchodzi nam w nawyk, staje się naturalne. Wtedy myślimy, że tacy właśnie jesteśmy, że taka jest ludzka natura. Ostatecznie doświadczamy kryzysu. Stopniowa ścieżka prowadzi w drugą stronę.

Mahamudra to absolutny pogląd na temat oświecenia. Zasadniczo Mahamudra jest celem, a stopniowa ścieżka pozwala nam go osiągnąć w bardzo łagodny, rozluźniony sposób. Nikt nie chce pomieszania; każdy chce przejrzystości, transparentności, spokoju. Absolutnej prawdy nie można jednak pokazać czy komuś wręczyć [gestykuluje]. Mahamudra jest metodą, wyjątkowym procesem przykładów i metafor, które pokazują nam, że można doświadczyć przejrzystości umysłu i w pełni kontrolować swoje życie.

Co więcej widząc, że inni są tacy sami jak my, mają identyczne potrzeby i dążenia, lecz nie mają tej przejrzystości ani metod, doświadczamy niewyrażonego, nieuwarunkowanego współczucia. Nie jest to jednak to, co zwykle rozumiemy pod tym pojęciem, to współczucie jest naturalnie obecne.

Według klasycznych tekstów i biografii, wielcy urzeczywistnieni bodhisattwowie mają też magiczy, nadnaturalny wymiar. Mówi się, że wielu Karmapów miało naprzyrodzoną moc, na przykład wszechwiedzę. Czy masz jakieś szczególne moce? Czy jesteś wszechwiedzący?

Gdy ćwiczymy się w iluzorycznej naturze zjawisk, w pewnym momencie osiągamy co do niej pewność. Można wtedy przekształcać wszystkie okoliczności w korzystne. Myślę, że jest to jednak coś innego niż magia. Jeśli chodzi o urzeczywistnionych bodhisattwów, to co wygląda na nadprzyrodzone moce, nie jest tak do końca magią – jest to zrozumienie sposobu funkcjonowania rzeczy. Na przykład początkowo trudno jest nam zrozumieć, że pięćset osób w metalowej rurze ze skrzydłami może fruwać w powietrzu. Kiedy jednak zrozumiemy, że dzieje się tak z powodu określonego układu, formuły, zasady działania silnika i tak dalej, to wszystko zaczyna robić się całkiem normalne.

Kiedy słyszymy słowo „wszechwiedza” to znowu brzmi to jak magia, tak przynajmniej sądzimy. Jednakże tak nie jest, moim zdaniem to również bardzo logiczna sprawa. Zasadniczo jeśli zręcznie będziesz gromadzić doświadczenie, osiągniesz wszechwiedzę.

Jak zostałeś rozpoznany jako XVII Dzialła Karmapa?

Gdy miałem 11 lat rozpoznał mnie mój nauczyciel, Szamar Rinpocze.

Istnieje w tym temacie określona kontrowersja. Wielu mistrzów kagju, Dalajlama oraz chiński rząd uważają, że Karmapą jest Urdzien Trinlej?

Kontrowersje są nieodłączną częścią życia. Nie ma życia bez przeszkód, nie ma życia bez problemów, nie ma życia bez kontrowersji. To nieuniknione. Nie można powiedzieć „Żyję i chcę, żeby moje życie było nieskazitelnie spokojne”.

Jako praktykujący, jako buddyści próbujemy wykorzystać wszystkie przeszkody i przekształcić je w coś sensownego. W ten sposób wiele uczymy się i rozwijamy szerszy pogląd na życie.

Czy twoja linia może wywrzeć jakiś pozytywny wpływ na dzisiejszy świat?

Cóż, próbujemy się zaadaptować, sprawdzamy, co działa a co nie. Chcemy zakładać więcej otwartych instytutów i uczelni, realizować projekty ekologiczne, medyczne i tak dalej. Budujemy na przykład instytut [we francuskim Dordogne], w którym ludzie, szczególnie Europejczycy i młodzież będą mogli uczyć się Dharmy – nie w sensie promowania buddyzmu, ale umożliwiania dostępu do wiedzy, nauki o umyśle, ciele i świecie. Zanim poświęcimy się praktyce, musimy zgromadzić niezbędną wiedzę.

Tradycyjnie nasza szkoła podkreśla wagę praktyki, kagjupowie słyną z medytacji. Jeśli chodzi o rdzenne praktyki, linia może być pomocna tylko wtedy, gdy sami zadbamy o ochronę autentyczności nauk, które stosujemy w swoim życiu. Dzięki temu jesteśmy w stanie pokonać piętrzące się przeszkody i w ten sposób stajemy się przykładem dla innych. Ludzie wtedy naturalnie zaczynają interesować się naukami.

Celem jest więc zbudowanie wielkiej linii praktykujących, pokazanie, że nauki i metody Buddy działają. Myślę, że już samo zaobserwowanie owoców praktyki jest inspirujące, dużo bardziej niż mówienie „musisz praktykować, bo w przeciwnym przypadku nastąpi koniec świata”.

W blogu brytyjskiego magazynu Huffington Post ubiegłego lata podjąłeś temat bogactwa. Lektura tej wypowiedzi dobitnie pokazuje w jak różnym świecie żyjesz od rzeczywistości Twoich szesnastu poprzedników. Czy mógłbyś powiedzieć kilka słów na temat zmian, jak i rzeczy niezmiennych, oraz jak wpływa to wszystko na Twą aktywność?

Jestem pewien, że począwszy od pierwszego Karmapy aż po mojego poprzednika, XVI Karmapy każda kolejna inkarnacja musiała sprostać zmianom i się zaadaptować. Jednak XXI wiek jest rzeczywiście czasem najbardziej drastycznych przemian – nawet w ciągu ostatnich 10 lat tyle się zdążyło już zmienić. Musimy dostosować się do zmian. Jeśli chodzi jednak o metody, to są one ponadczasowe; ich nie musimy unowocześniać. Ludzie zawsze gonią za nowymi trendami, nowymi samochodami, ubraniami, jedzeniem, napojami – cały czas, tak? Jednak klasyka to klasyka: jest ponadczasowa. Myślę, że te metody są ponadczasowe, to klasyka. To się nigdy nie zmieni.

Być może metody nie uległy zmianie, jednak Twoja aktywność wygląda dziś zgoła inaczej?

Oczywiście. We współczesnym świecie nie da się uniknąć nowoczesnych mediów, trzeba odnaleźć się w nowej sytuacji. Żyjemy w czasach, w których musimy utrzymywać ze wszystkimi kontakt, informować o tym, co robimy i dowiadywać się co robią inni. Drzemie w tym ogromny, pozytywny potencjał, wiele przejrzystości.

Robię co w mojej mocy, żeby posiąść wiedzę jak dostosować praktyki i nauki do współczesnego świata tak, by w razie zapotrzebowania na nauki Buddy i metody karma kagju były one dostępne.

Co myślisz o świecie? Jesteś optymistą czy pesymistą?

Powiedziałbym, że w jednym momencie umysłu wszystkim tym naraz, tak to chyba najlepiej można by opisać. Jest panika, ponieważ pomimo wszystkich luksusów ludzie nadal nie są szczęśliwi. Gdyby była tu moja zmarła babcia powiedziałaby – a ja bym się z nią zgodził – że współczesne społeczeństwa zapewniają ludziom wszystko, czego im potrzeba. Wszystko. Tak więc to dosyć szokujące, że ludzie nadal mają problemy, prawda?

Nie rozumiem, po co ludziom przemoc, gdy mają już wszystko. W biednych krajach można to jeszcze jakoś zrozumieć. Chcą się rozwinąć, konkurować z bogatymi krajami, co skutkuje niepewnością i przemocą. Jednak przemoc obecna jest również w cywilizowanych krajach i miastach. W czym zatem tkwi problem?

Dokładnie, o co chodzi?

Cóż, chodzi o zewnętrzne bogactwo, a ludzka chciwość jest nieograniczona, czyż nie? Najpierw czujemy pożądanie, potem jest chciwość – chcemy coraz więcej. Gdy coś mamy, nie daje to nam satysfakcji, więc chcemy czegoś zupełnie innego. Oczywiście potrzebujemy pieniędzy, żeby żyć, jednak pieniądze to nie wszystko. Materialne bogactwo jest ograniczone i gdy stajemy na jego skraju, umysł ma poważny problem.

Wygląda na to, że uratować nas może tylko rozwój wewnętrznego bogactwa. Wtedy wszystko gra. Jeśli dostroimy się do swojego wewnętrznego bogactwa – współczucia, zadowolenia, cierpliwości i tak dalej – wtedy nie ma barier. Rodzimy się z tymi nieograniczonymi i ponadczasowymi właściwościami. Każdy z nas. Medytacja polega właśnie na dokopywaniu się do złóż naszego wewnętrznego bogactwa, jest to proces uzyskiwania do niego dostępu.

Jak możemy odkryć swoje wewnętrzne bogactwo?

Poszukaj tutaj [dotyka swojego serca].

Jak?

Najpierw zobacz, komu udało się odnaleźć wewnętrzny spokój. Podpowiem: buddyzm bardzo w tym pomaga. Wydaje mi się, że dlatego właśnie Budda nauczał Dharmy, a my na całym świecie próbujemy zrozumieć jej sens. Myślę, że jest to szczególnie istotne dziś we współczesnym świecie, w którym borykamy się z różnego rodzaju kryzysami. Zwykle mówimy o kryzysie gospodarczym, który ma związek z brakiem wewnętrznej wiedzy, wewnętrznego spokoju, wewnętrznego bogactwa. Wszystkie formy bogactwa, wewnętrzne jak również zewnętrzne pochodzą z umysłu; bez umysłu praktycznie niczego nie ma. Dlatego celujemy w esencję, wewnętrzny stan.

Jeśli przyjrzysz się sytuacji zobaczysz, że rozwój wewnętrznego bogactwa zaczyna się od spokojnego umysłu. Jeśli uspokoisz umysł, uspakaja się też wszystko wokół. Zainwestuj przynajmniej odrobinę czasu w rozwój spokojnego umysłu – poświęciłaś już wystarczająco dużo czasu wielu przeróżnym, niepotrzebnym sprawom. Jeśli zamiast tego poświęcisz może pięć czy dziesięć minut dziennie na uspakajanie umysłu w medytacji gwarantuję, że wyniknie z tego coś dobrego.

Podróżujesz po świecie i spotykasz różnych ludzi. Masz jakieś ogólne wskazówki w tym temacie?

Tak, przez ostatnich ponad 10 lat podróżowania bardzo wiele nauczyłem się od ludzi, których spotkałem na swej drodze. Bardzo pomogło mi to zrozumieć różnice w ich mentalnościach i kulturach. Z jednej strony jest tyle różnorodności, z drugiej wszyscy jesteśmy tacy sami. Kiedy mamy problem, mamy problem. Kiedy jesteśmy szczęśliwi, jesteśmy szczęśliwi. I tyle. Tak na prawdę nie ma żadnych granic.

Każdy ma potencjał szczęścia, rodzimy się z nim. Aby go rozwinąć wystarczy dobrze żyć, cierpliwie przekształcać przeszkody, być uprzejmym i mieć niewiele potrzeb. Po tybetańsku nazywamy to du czung czok szi: posiadanie niewielu pragnień i bycie zadowolonym z tego, co się ma.

Czy masz jakiegoś bohatera?

Oczywiście. Wszyscy mamy swoich bohaterów.

Czy chciałbyś podzielić się z nami, kim jest twój bohater?

[milczy] Moim bohaterem zawsze był jogin Milarepa. Poeta w białej szacie, lub nagi. Zielony. Mający wszystko.

=====
Źródło: TRICYCLE Magazine (winter 2012). Tłumaczył Grzegorz Kuśnierz (Speakingo).
=====