CZY BUDDYZM JEST MODĄ?
Czesław Miłosz (1911 – 2004) – polski poeta, prozaik, eseista, historyk literatury, tłumacz, dyplomata; w latach 1951–1993 przebywał na emigracji; w Polsce do 1980 obłożony cenzurą; laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1980); profesor Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley i Uniwersytetu Harvarda.
=====
To, że w buddyzmie nie istnieje pojęcie Boga osobowego, wydaje mi się najbardziej atrakcyjne. To znaczy, można wyznawać światopogląd naukowy i jednocześnie być buddystą.
~ Czesław Miłosz, z wywiadu „Znaki nadchodzących czasów”
=====
Buddyzm przychodzi do nas, do naszej cywilizacji, w momencie panowania kultury masowej. To jest bardzo istotne, gdyż ongiś buddyzm przenikał tylko do bardzo elitarnych kręgów. Schopenhauer jest przykładem takiego wpływowego filozofa, pokrewnego buddyzmowi; ograniczało się to jednak do kręgów stosunkowo wąskich. Kultura masowa – film, telewizja, pisma ilustrowane itd. są chwytliwe, jak wiadomo, poszukują bez ustanku nowości i egzotyki i wulgaryzują. Toteż z chwilą gdy buddyzm wchodzi na przykład do filmu, możemy już mówić o wulgaryzacji, o wykorzystywaniu egzotyki. Myślę też, że buddyzm wchodzi na nasz teren częściowo jako New Age; ale New Age to też kultura masowa, nie elitarna. Musimy zatem odliczyć tutaj bardzo dużo na modę, bo to, co należy do kultury masowej, to są ostatecznie mody.
Są jednak inne powody, dla których buddyzm trafia w sposób bardzo poważny do ludzi naprawdę myślących. Wiąże się to chyba z postępem nauki, z sytuacją, która wytworzyła się wskutek postępu nauki i techniki powodując to, co nazywam „erozją wyobraźni religijnej” i co wiąże się też z trudnością, na jaką natrafia przetłumaczenie światopoglądu biblijnego – w sensie najogólniejszym, zarówno judaistycznym, jak i chrześcijańskim – na język nowoczesnych pojęć i obrazów. Wydaje mi się więc, że światopogląd naukowy, tak silnie oddziałujący – bezpośrednio, poprzez kształcenie młodych ludzi, młodych pokoleń, i pośrednio, poprzez technikę, która jest jego wytworem – jest bardzo ateistyczny w swojej istocie.
Buddyzm, jak wiadomo, jest religią nie-teistyczną; nie można powiedzieć, że jest to religia ateistyczna, ona jest tylko nie-teistyczna. Budda nie udzielał odpowiedzi na zasadnicze pytania, niemniej istnieją pewne zbieżności pomiędzy dzisiejszym światem nauki i techniki a buddyzmem. Nie zgodziłbym się jednak, że mamy do czynienia ze spotkaniem „faustycznego marzenia” cywilizacji Zachodu z buddyzmem; raczej przeciwnie, jest to wynik kryzysu całej wielowiekowej tradycji zachodniej. To spotkanie następuje w punkcie kryzysu (…) Wydaje mi się, że istnieje na Zachodzie wielka potrzeba religijna, która w wielu punktach nie jest zaspakajana przez wyobrażenia wzięte z Biblii i z chrześcijaństwa, i z tego powodu buddyzm wydaje się bardzo atrakcyjny (…)
Wydaje mi się, że buddyzm nie jest bezpośrednim zagrożeniem dla chrześcijaństwa, gdyż zarówno buddyzm, jak chrześcijaństwo są zagrożone tym samym, to znaczy cywilizacją konsumpcyjną, która odwraca się od zasadniczych zagadnień religijnych, a jeżeli bierze coś z chrześcijaństwa i buddyzmu, to robi z tego synkretyczną papkę dla kultury masowej; z tego powodu obawiam się filmów takich jak „Mały Budda”. Na przykład zdaje się, że takie elementy buddyzmu jak transmigracja w znacznym stopniu wchodzą w kulturę masową, ale tak samo wchodzi w nią wiele pojęć chrześcijańskich, biblijnych, składając się na synkretyczną papkę New Age.
=====
Fragment wywiadu przeprowadzonego przez Ireneusza Kanię, magazyn „Znak”, nr 1/1995.
=====