Alec Le Sueur – Lot do Lhasy
Wschód słońca nad Tybetem oglądany z pokładu samolotu to poruszające przeżycie. Gwałtowny podział między Chinami a Tybetem mówi o tym, co nas czeka. Turystę ogarnia wrażenie, ze ten lot nie przypomina żadnego innego (jakbyśmy sobie tego już wcześniej nie uświadomili), że leci do szczególnego, magicznego miejsca położonego wysoko nad chmurami.
Płaskowyż pocięty jest głębokimi przepaściami oddzielającymi wysokie łańcuchy gór. Nawet dzisiaj teren jest niebezpieczny: przestępcy i wyrzutki egzystują na granicy nędzy na poboczach drogi wyciętej w zboczu w latach 50. przez oddziały LAW (Ludowej Armii Wyzwoleńczej) i więźniów. Teren jest tak trudny, ze przy jej budowie zginęło wielu robotników. Smutne, że dziś rzadko się z niej korzysta, gdyż zawsze w porze monsunów lawiny obsuwającej się ziemi odrywają olbrzymie fragmenty nawierzchni. Chińscy żołnierze patrolują całą trasę i ponoć rozlokowano wzdłuż niej ważne punkty wojskowe, wykopane w górskich zboczach.
Zanim zbudowano drogę, każdą dolinę zamieszkiwali bandyci, pilnujący odległych przejść. Francuski badacz Louis Liotard stracił życie w zasadzce na jednej z przełęczy. W 1940 roku jego rodak, Andre Guibaut pisał o ostatniej chińskiej placówce na skraju płaskowyżu: „To graniczne miasteczko obfituje w rabusi… Często o świcie znajduje się zwłoki zakutych nożami, komletnie odarte z ubrań”.
Alec Le Sueur – HOTEL NA DACHU ŚWIATA (strona 22)