Sangje Nienpa Rinpocze – Prawdziwa natura umysłu
Schwarzenberg, 27 stycznia 1992 r. Kiedykolwiek zajmujemy się Dharmą, jedna rzecz jest bardzo ważna: korzeniami, podstawą Dharmy jest nasze Schronienie w Buddzie, Dharmie i Sandze, w Trzech Klejnotach. Podobnie duże znaczenie ma wiedza, jak powinniśmy poruszać się ową drogą Dharmy; w jaki sposób właściwie powinniśmy stosować metody. Przyjęcie Schronienia na tym poziomie i w tym znaczeniu jest ważne na początku drogi, w czasie postępowania nią i na jej końcu. Nasze nastawienie do schronienia powinno opierać się na pewności, że nie istnieje żadne lepsze, czy też głębsze Schronienie niż to, które możemy odnaleźć w Trzech Klejnotach. Z tego powodu nie ma niczego, co mogłoby nam lepiej pomóc. Aby skutecznie praktykować Dharmę podobna pewność jest niezwykle ważna. Jeśli dysponujemy już owym fundamentem, powinniśmy wejść na ścieżkę Wielkiego Pojazdu, Mahajany. Jej istotą jest to, byśmy rozwinęli Oświeconą Postawę, żebyśmy byli pełni miłości i współczucia w stosunku do innych i by owo nastawienie przenikało wszystkie nasze aktywności. Celem Mahajany jest przede wszystkim to, byśmy na bazie Schronienia rozwinęli, umocnili w umyśle i stosowali Oświeconą Postawę i dzięki temu urzeczywistnili w końcu Stan Buddy. Co oznacza więc właściwie zwrot „praktykujący Dharmę”? Praktykowanie Dharmy oznacza przede wszystkim to, że pracujemy z umysłem stając się go w coraz większym stopniu świadomi, szukając go, starając się odnaleźć jego prawdziwą naturę i sprawdzając dokładnie, jak można ją zrealizować. Badamy, w jaki sposób przeżywamy umysł teraz, ograniczeni różnego rodzaju zasłonami i co jest jego rzeczywistą naturą. To obserwowanie własnego umysłu jest bardzo, bardzo ważne. Doświadczamy w tej chwili co prawda iluzji uwarunkowanego świata, ale podczas gdy tak silnie w niej tkwimy, prawdziwa natura naszego umysłu, jego istota jest doskonałym stanem oświecenia, zawierającym wszystkie właściwości Buddy. Jest to w pełni obecne w naszym umyśle również teraz, kiedy ciągle jeszcze przeżywamy ów stan iluzji. Ukazuje się on w ten sposób, że doświadczamy ustawicznie pojawiających się w naszym umyśle niepokojów w postaci przeszkadzających emocji takich jak np. pożądanie, agresja i niezrozumienie. Umysł jednak, który to wszystko przeżywa, jest w swojej prawdziwej istocie całkowicie czysty, jest doskonały. Ów doskonały sam w sobie umysł nie ma początku, który możnaby stwierdzić i określić. To samo dotyczy pojawiających się na jego powierzchni przemijających zaciemnień – nie można również odnaleźć chwili, w której wyłoniły się one po raz pierwszy. Zasłony okrywające umysł można jednak usunąć. Nie są one częścią jego prawdziwej natury. Jeśli zdobędziemy się na niezbędny wysiłek w zastosowaniu właściwych środków, będziemy w stanie uwolnić się od nich. Sam umysł pozostanie jednak zawsze ten sam. Nie ma różnicy, czy jesteśmy zwykłymi istotami nękanymi przez zaciemnienia, czy też oświeconymi Buddami. Umysł sam w sobie jest zawsze ten sam, ma zawsze te same właściwości. Jest doskonały i – jeśli chodzi o jego naturę – nie można tej doskonałości naruszyć nawet w najmniejszym stopniu. Czym są więc jednak owe zaciemnienia, koncepcje i przeszkadzające emocje, zasłaniające prawdziwą naturę umysłu? Są one wyrazem możliwości umysłu – pewnego rodzaju przejawieniem jego energii. Podobnie jak fale ukazują się na powierzchni oceanu by potem znowu pozwolić mu się wchłonąć, tak samo zaciemnienia wyłaniają się z umysłu jako wyraz jego mocy i zdolności, po czym ponownie się z nim stapiają. Oznacza to, że nie są czymś, z czym należało by skończyć lub co trzeba by porzucić. Istnieje jednak różnica, czy rozpoznało się naturę umysłu taką, jaka jest, czy też nie. Tak długo, jak długo jej nie doświadczamy, przeżywamy tylko iluzję. Jeśli jest się zdolnym do rozpoznania natury umysłu, nazywa się to wyzwoleniem. Jedyna różnica polega na tym, czy jesteśmy w stanie ją rozpoznać, czy też nie. Chodzi tylko o esencję umysłu. Czy jesteśmy wyzwoleni, czy też tkwimy w złudzeniu zależy tylko od tego. Dlatego też powinniśmy przede wszystkim stać się zdolni do ujrzenia owej czystej, prawdziwej natury naszego umysłu. Z tego powodu sięgamy po wiele metod, do korzystania z których niezbędny jest pełen radości wysiłek na wielu poziomach. Przy pomocy ciała wykonujemy pokłony, mowy używamy do stosowania mantr i recytacji a duchowo otwieramy się z pełnym oddaniem i zaufaniem. Korzystamy ze środków ciałem, mową i umysłem na wszystkich poziomach i ma to tylko jeden cel: metody owe mają sprawić, iż staniemy się zdolni do rozpoznania prawdziwej natury umysłu. Na tym polega ich znaczenie. To, czy dotrzemy do punktu, w którym będziemy w stanie doświadczać esencji umysłu zależy przede wszystkim o naszej wytrwałości i pilności. Jeśli nie zainwestujemy dużej ilości wysiłku, trudno nam będzie tego dokonać. Co musimy jednak przezwyciężyć, by zrealizować ów najwyższy poziom? Co jest korzeniem samsary? Jej źródłem jest chwytanie się poczucia „ja” i tego, że rzeczy istnieją. W rzeczywistości nic nie ma trwałej esencji. Fenomeny nie istnieją naprawdę – my jednak przypisujemy im realność, która w tej formie jest tylko złudzeniem. W ten sposób trzymamy się kurczowo zjawisk, jakby posiadały one jakąś trwałą egzystencję. Z tego powodu doświadczamy następnie pożądania lub niechęci itd. Z tych uczuć wyłania się nieskończone cierpienie, które spotyka nas w uwarunkowanym świecie. Naturą fenomenów jest to, że w rzeczywistości nie istnieją. Nie ma jakiejś ostatecznej esencji, która byłaby właściwa rzeczom. Ów punkt można wstępnie zrozumieć słuchając mówiących o nim nauk. Następnym krokiem jest przemyślenie tego samemu w przejrzysty sposób i po wyciągnięciu własnych wniosków osiągnięcie pewności, że naprawdę tak jest. Trzeba rozwinąć klarowne zrozumienie tego, że rzeczy nie istnieją naprawdę. Na bazie tej rozsądnej przejrzystości powinniśmy następnie przeżyć to bezpośrednio dzięki medytacji. Jeśli postępujemy drogą w ten sposób, wówczas w momencie, w którym tego doświadczamy, zdamy sobie sprawę iż to, co zwykle uważamy za „ja” jest tylko czymś „dodanym” – pojęciem sfabrykowanym przez nasz własny umysł. Zrozumiemy, że samo w sobie nie jest ono czymś rzeczywiście istniejącym, którą to cechę stale mu przypisujemy. W chwili kiedy naprawdę dostrzegamy to z poziomu własnego doświadczenia, przywiązanie do „ja” rozpuszcza się samo z siebie. Jest to samowyzwolenie się lgnięcia do „ja”. Na początku bardzo ważne jest, żebyśmy przejrzyście zrozumieli wnioski końcowe i byśmy je zaakceptowali, gdyż jeśli nie sprawdzimy ich już na początku i dzięki intelektowi nie pojmiemy, że rzeczy nie istnieją naprawdę, nie będziemy mieli pewności na poziomie zrozumienia. Zabraknie nam wówczas podstaw do uzyskania wewnętrznego doświadczenia tego w medytacji. Na początku bardzo ważna jest właściwa analiza, istotne jest to, byśmy w prawidłowej i pełnej formie poznali konkluzje i byśmy za nimi podążali. Na tym fundamencie możemy następnie rozwinąć w medytacji odpowiednie wewnętrzne doświadczenie. Ważne jest, byśmy rzeczywiście sami to zrozumieli. Nie wystarczy powiedzieć: „Lamowie mówią, że tak to jest, ciągle powtarza się to również w tekstach”. Takie podejście nie wystarczy dla własnej praktyki. Jeśli zobaczymy na przykład w ciemności zwiniętą linę, możemy pomyśleć: „Tu leży wąż”. Istnieje tylko jedna droga osiągnięcia pewności, czy jest to rzeczywiście wąż, czy też po prostu sznur – musimy włączyć światło, oświetlić pokój latarką albo trącić zwój kijem, byśmy mogli poprzez doświadczenie stwierdzić, że nie jest to wąż, lecz lina. W przeciwnym wypadku, jeśli sami tego nie sprawdzimy, będziemy zawsze mieli wątpliwości. Dlatego na początku musimy się wiele uczyć, słuchać nauk i na tej podstawie wszystko sobie dokładnie przemyśleć. Wówczas zbudujemy dobry fundament, na którym będziemy mogli oprzeć naszą medytację. Wielu z was stosuje głębokie środki Diamentowej Drogi. Zanim zaczniemy ją jednak praktykować, powinniśmy jasno zdecydować, że naprawdę chcemy nią podążać. Będzie to możliwe tylko wówczas, gdy zastanowimy się, czym są właściwie owe głębokie metody – przekazy mocy i różnorodne aspekty medytacji Diamentowej Drogi. Próbujemy pojąć i sprawdzić, jaki płynie z nich pożytek, jakie właściwości rozwijają i na czym polega ich znaczenie. Jeśli dzięki własnemu intelektowi możemy wówczas zdecydować, że chcemy ich używać, jeśli potrafimy rozwinąć pewność, że droga ta jest pełna znaczenia, wówczas powinniśmy rozpocząć praktykę. Jeśli jednak wkroczyliśmy na ścieżkę nie wyjaśniając sobie tego wszystkiego w podobnej formie, wówczas w momencie, w którym już praktykujemy Diamentową Drogę nie ma sensu roztrząsanie tego problemu. Generalnie dotyczy to również drogi Sutr, szczególnie jednak głębokiej Wadżrajany. Nie powinniśmy wówczas mieć jakichkolwiek wątpliwości i niepewności odnośnie Diamentowej Drogi. Postawa ta jest jedną z części składowych ścieżki. Postępując nią budujemy na przykład silny i bardzo głęboki związek z lamą, od którego otrzymujemy inicjacje. Jeśli taki związek już się narodził dzięki przekazowi mocy, powinniśmy widzieć lamę jako samego Buddę. Powinniśmy zrozumieć, że lama posiada wszystkie właściwości Buddów i że zawdzięczamy mu właściwie o wiele więcej niż Buddzie. Dzieje się tak, gdyż to poprzez niego wchodzimy w bezpośredni kontakt z naukami. Musimy w stabilny sposób utrzymywać to nastawienie i nie powinniśmy od niego odstępować. Nie jest tu tak ważne, czy lama który udziela inicjacji patrząc obiektywnie posiada owe właściwości, czy też nie, może jest on w rzeczywistości jak Budda, może też nie jest. Istotne jest, by uczniowie utrzymywali owo w pełni czyste nastawienie. Z tego powodu nie ma sensu poddawanie w wątpliwość prawdziwości i skuteczności Diamentowej Drogi, jeśli już rozpoczęliśmy praktykę. Źródło: Magazyn CyberSangha Nr 7 (styczeń 1999) |