WSCHÓD TO ZACHÓD – SYLWETKA TRINLEJA TULKU RINPOCZE

Autorka praktykuje buddyzm od połowy lat 80-tych XX wieku. Pod kierunkiem Gendyna Rinpocze ukończyła we Francji dwa trzyletnie odosobnienia. Jest tłumaczką tybetańskich tekstów buddyjskich, autorką publikacji na temat buddyzmu. Jest nauczycielką w ośrodkach Bodhi Path działających pod opieką Szamara Rinpocze oraz uczennicą Szieraba Gjaltsena Rinpocze.

Strona Rinpocze na FB: https://www.facebook.com/trinlay.rinpoche

=====

Trinlej Tulku, urodził się w Europie w 1975 roku, jego matka jest Amerykanką, a ojciec Francuzem. W wieku dwóch lat został rozpoznany jako wcielenie tybetańskiego lamy, dzięki temu dorastał w towarzystwie najbardziej znamienitych mistrzów buddyzmu tybetańskiego. Czego ten zachodni tulku może nas nauczyć o nas samych?

Burgundia, Francja, lato 1984

Uczniowie z całego świata gromadzą się, aby otrzymać inicjację Kalaczakry od Kalu Rinpocze, jednego z najbardziej wpływowych mistrzów buddyzmu tybetańskiego XX wieku. W sali ceremionialnej słychać gwar przygotowań, w powietrzu czuć powagę i nabożność. Nagle trzaskają drzwi i spojrzenia wszystkich kierują się na tego, kto odważył się zakłócić magiczną atmosferę.

Jasnowłosy chłopiec i jego czarnooki towarzysz przebiegają przez salę, śmiejąc się i przekomarzając po tybetańsku. Za nimi drepcze starszy mnich próbując ich uciszyć. Ktoś obok informuje mnie, że ten dziewięcioletni blondasek jest wcieleniem Trinleja Tulku Rinpocze i wszędzie towarzyszy Kalu Rinpocze. Po czym żartobliwie dodaje, że chłopiec wydaje się być wcielonym demonem, na jakiego też wygląda.

Parę dni później odbywa się inicjacja Kalaczakry, podczas której obecny jest również Trinlej Tulku. Odziany w tradycyjne mnisie szaty, siedzi obok Kalu Rinpocze i recytuje mantry wraz z innymi. Nie wierci się, nie rozprasza, jest poważny i sprawia wrażenie jakby czuł się, jak u siebie w domu.

Z Dilgo Khjentse Rinpocze i Kalu Rinpocze.

Dordogne, Francja, wiosna 2004

Trzy śliczne Francuzki chodzą wokół stupy i rozmawiają o swoim nauczycielu Dharmy:
– Czy to prawda, że nawet zawiłe idee potrafi przedstawić w prosty sposób? – pyta pierwsza
– Owszem. Ale jak tu się skoncentrować na filozofii, skoro on jest tak bardzo przystojny? – odpowiada druga.
– Opanuj się i słuchaj nauk – napomina ze śmiechem trzecia – może się czegoś nauczysz.

29-letni Trinej Tulku wyjaśnia podstawy buddyzmu stu pięćdziesięciu uczniom. Siedzi na podwyższeniu w dużym namiocie, ma na sobie modny, sportowy ubiór, włosy stylowo przycięte. Dużo gestykuluje, uśmiecha się, ma przyjazne podejście do słuchaczy i chociaż płynnie mówi zarówno po francusku, jak i po angielsku, czasem wymsknie mu się jakieś dziwne obce słówko, co sugeruje, że żaden z tych dwóch języków nie jest jego językiem „ojczystym”.

Matka Trinleja Tulku będąc w ciąży, była głęboko przekonana, że nosi w sobie buddyjskiego nauczyciela, chociaż sama nie była jeszcze wtedy buddystką. Anne (na prośbę Trinleja Tulku podaję tylko imiona rodziców), była wolnym duchem, dzieckiem przełomu lat 60-tych i 70-tych. W szkole uczyła się o filozofii Wschodu, i w ten sposób zafascynował ją buddyzm. Ojciec Trinleja był członkiem francuskiego parlamentu, wiedział co nieco na temat głównych założeń buddyzmu, interesował się tą religią. Na kilka dni przed narodzinami syna, Jean-Louis przebywał w hotelu w Paryżu i zobaczył tam informacje wskazujące, że na niższej kondygnacji XVI Karmapa, zwierzchnik szkoły karma kagju poprowadzi tego dnia ceremonię Czarnej Korony. Tradycja głosi, że ktokolwiek widzi Karmapę w Czarnej Koronie, otrzymuje wielkie błogosławieństwo i niechybnie osiągnie oświecenie. Zaintrygowany Jean-Louis udał się tam i wszedł do sali, gdzie właśnie zaczynała się ceremonia. Po jej zakończeniu przyjął Schronienie i wyszedł z sali głęboko poruszony, pragnąc dowiedzieć się o buddyzmie jeszcze więcej.

Kiedy urodziło się dziecko, młodzi rodzicie nazwali go imieniem Ananda, jakie nosił kuzyn Buddy. Rok później cała trójka pojechała do Indii, licząc na spotkanie z XVI Karmapą, choć nie do końca wiedzieli gdzie mogą go znaleźć. Najpierw pojechali do Dardżylingu i tam dowiedzieli się, że Karmapa przebywa obecnie w Nepalu, lecz nieopodal mieszka Kalu Rinpocze, wielki mistrz linii szangpa. Rodzina pojechała zatem zobaczyć się z tym mistrzem. Anne przyjęła Schronienie od Kalu Rinpoczu i poprosiła aby lama udzielił również Schronienia małemu Anandzie. Rinpocze jednak odmówił, twierdząc, że to nie on powinien dawać chłopcu Schronienie. Rodzice wyszli bardzo zdumieni tym faktem i wkrótce udali się do Nepalu, aby spotkać się tam z Karmapą. Gdy dotarli na miejsce, Ananda, mający wtedy zaledwie 14 miesięcy, pobiegł do Karmapy i wskoczył mu na kolana. Karmapa powiedział, że natychmiast udzieli chłopcu Schronienia i tak też uczynił. Ananda otrzymał wówczas nowe imię: Trinlej.

– W pewien sposób intuicyjnie wiedziałem, co Karmapa do mnie mówi – wspomina Trinlej – buddyjskie koncepcje były całkowicie klarowne dla dziecka, jakim wtedy byłem i bardzo chciałem je odkrywać. Miałem zaufanie do nauk Buddy i pragnąłem dążyć do oświecenia. Ponadto, zaczęły ukazywać się tendencje z moich poprzednich wcieleń i bardzo zapragnąłem zamieszkać w klasztorze.

Trinlej Tulku Rinpocze razem z rodzicami i ulubioną butelką 😉

Rodzice wynajęli dom w Nepalu i cała rodzina często tam przyjeżdżała. Trinlej zawsze chciał oglądać okoliczne stupy i świątynie, wielokrotnie przebywał sam z mnichami. Jego matka wspomina, że już wtedy rozpoznawał ludzi, których nigdy wcześniej nie widział i doświadczał wspomnień z poprzednich wcieleń. Kiedy skończył dwa lata, zdecydował, że ma już dość życia z rodzicami. Spakował swą małą dziecięcą walizeczkę i uciekł za bramę, jego matka widząc to krzyknęła za nim, inni ludzie podbiegli i złapali chłopca, a on wyrywał się wołając: „Zostawcie mnie, chcę odejść!”.

Wkrótce po tym zdarzeniu, Karmapa oficjalnie rozpoznał chłopca jako wcielenie – tulku, przedwcześnie zmarłego Kacziaba Rinpocze, mistrza karma kagju z zachodniej części Tybetu. Przed śmiercią napisał on wiersz, w którym mówił, iż odrodzi się na Zachodzie. Kacziab Rinpocze był mocno związany z Kalu Rinpocze, więc kiedy Trinlej w końcu wymógł na rodzicach zgodę na życie w klasztorze, Kalu Rinpocze wziął go pod swoje skrzydła. Wczesne dzieciństwo spędzał częściowo z rodzicami, a częściowo z Kalu Rinpocze. Około czwartego lub piątego roku życia zaczął coraz częściej podróżować z Kalu Rinpocze, a rodziców widywał już rzadko.

Anne, jego matka, wspomina, że kiedy jej syn był małym chłopcem, Trinlej często i bardzo przekonująco mówił o swoich poprzednich wcieleniach. Wierzyła mu. Gdy został rozpoznany jako tulku, stało się jasne, że będzie potrzebować specjalnego trybu edukacji, aby w pełni wykorzystać swój potencjał. Ich decyzja o powierzeniu dziecka Kalu Rinpocze była dla niektórych szokująca – „Jak możesz to robić własnemu dziecku?” pytano, jednak Anne i Jean-Louis byli przekonani, że wychowanie pod okiem Kalu Rinpocze, wraz z innymi mnichami, jest najlepszą formą nauki, jaką malec mógłby otrzymać.

Z Kalu Rinpocze.

„Dorastałam w dość ekskluzywnym środowisku” – mówi Anne – „Wśród milionerów, snobów, gwiazd rocka, polityków. Nikt z tych ludzi nie był do końca szczęśliwy. To tybetańscy lamowie posiadali klucz do prawdziwego szczęścia. Dzięki nim, moje dziecko mogło się nauczyć tego, do czego ludzie dochodzą przez całe życie, a i tak doświadczają zaledwie cienia tego poczucia sensu. Szkoda, że mnie również nie oddano jakiemuś rinpocze na wychowanie, kiedy miałam trzy lata!”

Przebywając w Indiach, Trinlej Tulku mieszkał z Kalu Rinpocze w jego klasztorze, Sandrup Tarjay Choling w Sonadzie nieopodal Dardżylingu, a Anne zatrzymywała się w pobliżu i praktycznie każdego dnia widywała się z synem. Powiedziała mi, że gdyby tylko poczuła, że coś jest nie tak, to niezwłocznie zabrałaby stamtąd swoje dziecko.

Pod okiem Kalu Rinpocze, Trinlej otrzymał tradycyjny trening, jaki przechodzi każdy tulku, miał wielu nauczycieli i przeszedł przez dość surową mnisią dyscyplinę. Wychowując się w otoczeniu dorosłych, przyznaje, że czuł się jak mały książę: „Nawet kiedy trochę napsociłem, to i tak każdy był dla mnie niezwykle uprzejmy.” Mówi, że od czasu do czasu bawił się też z innymi dziećmi, ale nie zawsze rozumiał o co im chodzi. Nie czuł się odcięty od świata rówieśników, po prostu wolał skupić się na nauce buddyzmu i duchowej praktyce.

Trinlej towarzyszył Kalu Rinpocze podczas obrzędów i w czasie podróży. Życie w drodze diametralnie różniło się od trybu życia, które prowadził w Indiach. Tam spał na twardym materacu, mył się w zimnej wodzie i jadł proste jedzenie. Podczas podróży po południowo-wschodniej Azji, Stanach Zjednoczonych czy Europie, chodził na bankiety, ceremonie, odwiedzał krewnych. Uczył się jak być społecznym kameleonem, jak akceptować i przyzwyczajać się do różnorakich sytuacji. Przez cały ten czas Kalu Rinpocze był dla niego niezmiernie miły i pomagł mu w rozważaniach nad życiem i śmiercią. Taka sytuacja była dla niego doskonała.

„Moje dzieciństwo różniło się od tego czego doświadczały zachodnie dzieci. One dorastały tylko w jednej kulturze. Gdybym był na ich miejscu, byłbym nieszczęśliwy. Czułbym się zagubiony.”

Gdy Trinej skończył 10 lat, dołączył do innych tulku w Dardżylingu, gdzie działała roczna szkoła, a potem wysłano go do ośrodka buddyjskiego we francuskich Alpach. Tam kontunuwał naukę pod okiem wielce poważanego Lamy Teunsanga, który pochodził ze Wschodniego Tybetu. Trinlej opisuje go jako „surowego lecz spawiedliwego.” Oprócz ścisłej nauki Dharmy, pobierał również lekcje francuskiego i angielskiego, otrzymał też wykształcenie zgodne z zachodnimi normami edukacji. Zdobył francuski dyplom ukończenia szkoły średniej, mimo iż nigdy nie chodził do szkoły. Trafił również na strony francuskich gazet, gdy jako pierwszy uczeń w historii Francji zażyczył sobie zdawać tybetański jako drugi język.

Odkąd Trinlej pamięta, jego największym życzeniem było zgłębianie Dharmy, ale interesowała go też zachodnia nauka i filozofia. Myślał o sobie jako o pomoście łączącym dwa światy – Wschód i Zachód.

Po zdobyciu matury, Trinlej nadal szkolił się u tybetańskich mistrzów, ale zapisał się również na uniwersytet we Francji. Wciąż żywi głębokie poważanie dla klasycznych filozofów greckich, takich jak Platon czy Arystoteles. „Mają wiele wspólnego z wielkimi uczonymi Azji – więcej, niż się początkowo wydaje. Stawiają te same pytania – kim jesteśmy? Co uważamy za rzeczywiste? Czym jest umysł? Jak żyć? Jak umierać? Co się dzieje po śmierci? Wszystkie szkoły filozoficzne wykorzystują intelekt, logikę i używają skomplikowanych formuł, lecz wnioski do jakich dochodzą mogą być krańcowo odmienne. Istnieje pewna wspólna płaszczyzna, lecz buddyzm zawiera szczególne, wyjątkowe nauki, takie jak na przykład doktryna pustości.”

Obecnie, trzydziestoletni Trinlej Tulku Rinpocze mieszka w północnej części Paryża. Przez część roku bierze udział w konferencjach, naucza i prowadzi odosobnienia w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji. Większą część pozostałego czasu przeznacza na praktykę, naukę i projekty naukowe. Wolny czas spędza w operze, kinie lub śmigając po Paryżu na swym staromodnym rowerze.

Z lamą Teunsangiem i lamą Ole Nydahlem podczas uroczystości Kagju Monlam w Bodhgaja w roku 2012.

Widać, że doskonale odnajduje się wśród Tybetańczyków. Ludzie zwracają się do niego oficjalnie, z szacunkiem, zawsze czeka na niego honorowe miejsce. To wynika z jego szczególnego statusu tulku. Również wielu jego francuskich rówieśników zwraca się do niego w liczbie mnogiej per „wy”. Jest niezwykle uprzejmy i wpółczujący, czasem nawet aż tak poważny, że nie złapie dowcipu.

Widać, że jest nauczycielem z pasją, ma talent do wyjaśniania zawiłych filozoficznych pojęć prostym językiem, a gdy dodamy do tego jego szczery entuzjazm, odzwierciedlający dość szczególne pochodzenie, okazuje się, że jego nauki są całkowicie zrozumiałe zarówno dla filozofów jak i dla zwykłych uczniów.

Trinej uważa, że ludzie Zachodu tak bardzo fascynują się buddyzmem, ponieważ ten system nie wymaga od nich natychmiastowej wiary, lecz raczej skłania do refleksji, prowadzi do rozwoju opartego na doświadczeniu. Jest przekonany, że nowoczesna nauka i filozofia są wysoce kompatybilne z buddyzmem: „Na przykład fizyka kwantowa – analiza cząstek elementarnych doprowadziła do takich wniosków o naturze rzeczywistości, do jakich doszedł Budda 2500 lat temu – nikt nie może potwierdzić, że rzeczywistość jest obiektywna i istnieje samoistnie, niezależnie od postrzegającego.”.

Dodaje również: „Ludziom na Zachodzie bardzo łatwo przychodzi zrozumienie buddyzmu, odniesienie się do nauk, ale muszą się nauczyć jak być buddystami. Zwykle bardzo szybko przyswajają wiele informacji, lecz trzeba im pokazać jak właściwie wykorzystać je w praktyce. Przykładowo, rozumieją dlaczego miłość i współczucie są pozytywnymi wartościami, ale nie do końca wiedzą jak je zastosować na codzień. Oczywiście nie oznacza to, że nagle trzeba stać się Tybetańczykiem, zmienić obyczaje i przyjąć jakieś tybetańskie imię. Dla wielu ludzi jest to trochę mylące. Nauki Buddy nie są przeznaczone tylko dla jednego kręgu kulturowego. Gdy przyjrzymy się historii, zauważymy, że buddyści już wcześniej zaadoptowywali się do różnych, odmiennych kultur: Indii, Chin, Afganistanu czy Indonezji. Problemy jakie nas spotykają są takie same dla każdego, nieważne jaki prowadzimy styl życia i jakie mamy obywatelstwo. Na każdego z nas czyha przemijanie i śmierć. Negatywne emocje i pomieszanie dotykają każdego człowieka, przysparzając coraz więcej problemów jemu oraz światu. Nie ma więc znaczenia czy pochodzisz z Tybetu, Kanady, Nigerii, czy z jakiegoś innego kraju.”.

Każdy z nas musi radzić sobie z tymi samymi zasłonami, lecz mówi się, że system tulku jest drogą na skróty. Według Trinleja tulku to ktoś, „kto odrodził się tak jak inni, lecz odrodzenie tulku nie jest aż tak bardzo uwarunkowane samsarą. To znaczy, że tulku nie musi zaczynać gry od pola Start.”

Po śmierci, duchowa dojrzałość tulku pozwala mu (lub jej, lecz kobiety tulku spotyka się jeszcze dość rzadko) wybrać nowe naczynie-ciało, dzięki któremu będzie mógł nadal pomagać innym. Tradycja tulku została zapoczątkowana przez Karmapę, zwierzchnika szkoły karma kagju. Pierwszy Karmapa, wielce urzeczywistniony mistrz Dysum Czienpa (1110-1193) przepowiedział swoje ponowne narodziny jako drugi Karmapa, Karma Pakszi (1204-1283), który został pierwszym formalnie rozpoznanym tulku. Dlatego też linia Karmapów jest najstarszą zinstytucjonalizowaną, nieprzerwaną linią odradzających się mistrzów buddyjskich. Dla porównania, linia Dalajlamów, zaczęła się ok. 300 lat później, wraz z drugim Dalajlamą, Gendynem Gjatso.

Istnieją różne czynniki, dzięki którym rozpoznaje się tulku. Mogą to być pisemne instrukcje pozostawione przez poprzednią inkarnację, wizje innego oświeconego mistrza i oczywiście osławiony test „wybierz przedmiot, którego używał poprzednik.” Zwykle tego testu używa się przy rozpoznawaniu najważniejszych mistrzów, lecz często zdarza się, że asystenci zmarłych lamów poddają wybrane dzieci temu testowi za zamkniętymi drzwiami, żeby mieć pewność co do trafności wyboru tulku.

Tulku często już w bardzo młodym wieku oznajmia swemu otoczeniu, którego lamy jest wcieleniem. Cały system stał się jednak dość kontrowersyjny, nawet wśród tych, którzy nie wątpili w zasadność takich odrodzeń, ponieważ pozwala on na margines błędu. Istnieje w nim luka, która umożliwia polityczne manipulacje. Szacowny mistrz Dziamgon Kongtrul Wielki (1813-1899) napisał w swej autobiografii, że został rozpoznany jako tulku, aby „łowcy głów” z innych klasztorów nie porwali go z klasztoru Palpung.

Trinlej Tulku Rinpocze wyjaśnia, że istnieje kilka różnych kategorii tulku, są to: emanacje wielkich bodhisattwów, którzy decydują się przybrać ludzką formę – tak jak Karmapowie, inkarnacje mistrzów o różnych stopniach urzeczywistnienia lub zwyczajni ludzie, którzy mają, lub nie mają, duchowego potencjału, lecz zostali „rozpoznani” ze względów politycznych. Trinlej uważa, że jeśli chodzi o przekaz Dharmy, system tulku jest zbędny. Inne szkoły świetnie sobie bez niego radzą i wielu mistrzów tybetańskich osiągnęło głębokie urzeczywistnienie natury buddy nie będąc częścią tego systemu. Ma on jednak swe zalety. Prawdziwy tulku ma wrodzony duchowy potencjał, moc, która szybko uwidacznia się i rozwija dzięki zastosowaniu odpowiedniego treningu. Może zatem jedynie cała ta oficjalna pompa związana z systemem tulku jest zbędna?

„Tradycyjne społeczeństwo tybetańskie już praktycznie nie istnieje i tak naprawdę tulku musi sobie zapracowac na szacunek, który dawniej przypadał mu automatycznie z racji społecznego statusu. Gdy przyjrzysz się dzisiejszym wcieleniom wielkich lamów, zobaczysz, że posiadają oni dokładnie te właściwości, dzięki którym zyskują szacunek. Każdy może usiąść sobie na wysokim tronie i kazać mówić do siebie per rinpocze, ale prawdziwym kryterium jest jakość urzeczywistnienia tej osoby.”

Większość lamów, aczkolwiek nie wszyscy, którzy mieli wpływ na Zachodnią myśl, było tulku. Niektórzy z nich zachowują się tak, jak według naszych wyobrażeń powinna zachowywać się świątobliwa osoba, inni niekoniecznie. Spodziewamy się osoby żyjącej w celibacie, a okazuje się, że ma ona całkiem spory apetyt seksualny; myślimy, że będzie abstynentem, okazuje się, że lubi zajrzeć do kielicha; spodziewamy się dostojnego zachowania, a nagle stajemy się świadkami szalonego łamania konwencji. Tak bywa w buddyzmie tybetańskim – wielcy mistrzowie przywdziewają różne szaty. Wspólnym mianownikiem jest ich duchowa moc i umiejętność prowadzenia uczniów na ścieżce rozwijania współczucia i mądrości.

Fakt, iż nie ma oficjalnie zatwierdzonego schematu, który powinni spełniać rinpocze, może prowadzić uczniów do pomieszania, nazbyt częstego drapania się po głowie, a nawet do rozpaczy. Jak zatem wybrać swego guru? Jak się do niego, lub do niej odnosić? Trinlej Tulku Rinpocze uważa, że aby odpowiedzieć na te pytania należy dokładnie przyjrzeć się naszym oczekiwaniom. Schemat nauczyciel–uczeń jest naprawdę prosty, jedna osoba pomaga drugiej, aby pomóc sobie. Na Zachodzie, uczniowie mogą to błędnie zinterpretować. Nawet nie zadają sobie trudu, aby usiąść i przeczytać biografie nauczycieli, ich relacje jakie mieli z uczniami, a są przekonani, że muszą już, od razu znaleźć swego rdzennego guru. Jednak w Diamentowej Drodze, szkole buddyzmu, którą praktykuje się w Tybecie, Mongolii i innych ościennych krajach, uważa się, że aby zaistniała prawdziwa relacja nauczyciela z uczniem, obie strony muszą być bardzo rozwinięte.

„Na Zachodzie mamy do czynienia z relacją nauczyciel–uczeń. Aby odpowiednio praktykować Dharmę, musimy mieć odpowiedniego nauczyciela. Wszyscy prawdziwi nauczyciele posiadają trzy cechy: wiedzę i doświadczenie wynikające z ich własnej praktyki, podążają za buddyjskim kodeksem etycznym, w zależności od tego jakiego rodzaju obietnice czy ślubowania złożyli, i w końcu ich motywacją powinny być współczucie i miłość, a nie doczesne zachcianki. Jeśli spotkasz taką osobę, możesz się czegoś od niej nauczyć. On, lub ona, może obudzić w tobie bodhiczittę (współczującą oświeconą postawę), pomóc zrozumieć pustość zjawisk, przekazać inicjacje lub instrukcje odpowiednie dla twojej indywidualnej praktyki medytacyjnej. Ostatecznie, dzięki nauczycielowi, udaje się rozpoznać naturę umysłu. Zgodnie z tradycją tantr, to są właśnie właściwości rdzennego guru, lecz cała reszta zależy od ciebie. To najpierw ty musisz stać się dobrym uczniem, i dopiero wtedy pojawi się rdzenny guru.”

Podczas udzielania nauk, Trinlej Tulku Rinpocze często podkreśla wagę czterech praktyk wstępnych. Zniechęca początkujących do zgłębiania bardziej ezoterycznych nauk:
„Wielu zachodnich uczniów otrzymuje inicjacje i zaawansowane praktyki wizualizacyjne bez uprzedniego przygotowania – mówi Rinpocze – problemy jakie potem napotykają podczas praktyki, nie są wynikiem odrębności kulturowej, lecz braku doświadczenia; po prostu nie wiedzą co robią, ani po co to robią. Aby odpowiednio zrozumieć praktyki tantryczne, należy wpierw rozwinąć w sobie Schronienie, bodhiczittę (współczującą oświeconą postawę) i mieć pewne pojęcie na temat doktryny pustości. Gdy tego brak wówczas z praktykowania Diamentowej Drogi nie ma żadnego pożytku. Z kolei wielu zachodnich uczniów, którzy poświęcili czas na praktyki wstępne, wykonuje medytacje tantryczne z dość dobrymi rezultatami.”

Rinpocze z żoną Giselle i synem Victorem.

Rinpocze wyjaśnia, że podstawy zaczynają się od refleksji nad pierwszą z Czterech Szlachetnych Prawd, czyli prawdy o istnieniu cierpienia:
„Nie chodzi o to, żebyśmy pogrążyli się w wizji świata opartego na wszechobecnym cierpieniu, żebyśmy wszyscy stali się pesymistami i wszystko postrzegali w ciemnych barwach. Chodzi o to, abyśmy zdali sobie sprawę z tego, jaka naprawdę jest rzeczywistość, po prostu bez upiększania jej. Uświadomienie sobie tego faktu jest pierwszym krokiem ku wolności. Jeśli jednak dalej tkwimy w bajce, którą kreujemy sobie w głowie, jest tak jakbyśmy świadomie nałożyli na własne ręce więzy pomieszania i iluzji. Naszym celem jest zrzucenie tych więzów, aby osiągnąć wyzwolenie, a ostatecznie, stan buddy.

To nie wymaga od nas bycia buddystą w tej czy innej szkole. Jeśli naprawdę chcesz się zmienić, jedna ścieżka cię tam zaprowadzi. Forma i język mogą być różne w zależności od tradycji danych praktyk, lecz stawienie czoła rzeczywistości jest wspólne dla wszystkich szkół. Jeśli nazywasz się buddystą, ale nadal żyjesz w kłamstwie, jeśli uważasz, że samsara jest pociągająca, jeśli coś w sobie próbujesz skrywać, co nie jest zgodne z Dharmą, to nadal żyjesz w bajce i tylko wydaje ci się, że przyjmujesz Schronienie.

Schronienie jest podstawową zasadą, wspólną dla wszystkich tradycji buddyzmu. Pozwala stawić czoła rzeczywistości, oderwać umysł od tego, co niepewne i skierować na to, co jest godne zaufania. Jednym z podstawowych celów Schronienia jest właśnie zaakceptowanie przejawień samsary, dokładne przyjrzenie się światu i zobaczenie jakim jest naprawdę.

Jeśli zastanawiasz się co buddyzm może ci zagwarantować to odpowiedź brzmi – nic. Jeśli myślisz, że bycie buddystą przyniesie ci korzyść, że jakoś cię wewnętrznie wzbogaci, to zapomnij o tym. Nie ma tu głównej wygranej, nie ma raju z dziewicami – Trinlej mówi z uśmiechem – Buddyzm może ci jedynie pomóc przebić się przez pomieszanie i neurozy. Może pomóc ci zrozumieć siebie tu i teraz i, mam nadzieję, przygotować grunt pod bardziej pozytywną przyszłość. Buddyzm jest niezwykle użyteczny w dzisiejszym świecie. Ma 2500 lat ale nadal pozostaje najbardziej inteligentną odpowiedzią na ludzkie potrzeby.”

Nie ma znaczenia czy pędzi rowerem po Paryżu, czy udziela błogosławieństw, rozprawia z przyjaciółmi, prowadzi religijne ceremonie z ważnymi lamami, Trinlej wydaje się być dokładnie tam gdzie jest jego miejsce. Więc chyba Rudyard Kipling mylił się pisząc: „Och, Wschód to Wschód, a Zachód to Zachód, nigdy się nie spotkają.” Spotkały się właśnie w Trinleju Tulku Rinpocze.

=====
Wywiad z Rinpocze w jęz. angielskim: The Seeds of Life.

=====
Źródło: TRICYCLE Magazine (summer 2005). Tłumaczyła Agnieszka Bałazy.
=====