Uśmiech frasobliwego mnicha

„Osiemset lat temu żył sławny gesze kadampy zwany Langri Tangpą, który choć znany ze swojego spokojnego usposobienia, widywany był zwykle z zachmurzonym obliczem. Większość czasu spędzał samotnie w jaskiniach, gdzie modlił się, pościł – i płakał. Im bardziej bowiem przypatrywał się mękom, jakich doświadczały w samsarze wszystkie istoty, tym bardziej opuszczała go pogoda ducha.
„Wszystko jest przecież jak sen” – przypominali mu inni lamowie. „Po co więc brać sobie to tak bardzo do serca?”
„Tym bardziej tragiczniejszy jest więc fakt, że doznajemy bezgranicznych cierpień tylko z powodu własnych urojeń!” – wołał w odpowiedzi gesze i wracał do modlitw i ponurych rozważań nad absurdalnością samsarycznych udręk.
Któregoś razu posępny lama wydawał się jednak strapiony jeszcze bardziej niż zwykle, przykrył bowiem głowę kawałkiem tkaniny, o zwykle czynią żałobnicy. „Kto ci umarł?” – dopytywali się mnisi.
„A znacie kogoś nieśmiertelnego?!” – rzucił w odpowiedzi Langri Tangpa i powrócił do swych smutnych kontemplacji.
Kiedy indziej gesze wykonywał praktykę ofiarowania mandali, by zyskać zasługę i pogłębić swa szczodrość. Na niskim, drewnianym stoliku piętrzyły się góry zabarwionego na kolor szafranu i zmieszanymi z drogimi kamieniami ryżu. Nagle pojawiła się mysz i próbowała wykraść jeden z turkusów spomiędzy ziarenek ryżu. Robiła, co mogła, ale kamień był za duży i nie była w stanie go ruszyć.
„Droga przyjaciółko – odezwał cicho gesze – ten niebieski kamyk to nie ser. Twoje bezrozumne wysiłki przypominają mi próżne zabiegi wszystkich zwykłych mieszkańców tego ciemnego świata. Przecież nie zjesz turkusu ani go nie sprzedasz, do czego co on zatem potrzebny?”
Myszka znikła, by zaraz pojawić się w towarzystwie drugiej, równie małej wspólniczki. Łącząc siły, pchając i ciągnąc, powoli, ale skutecznie wyciągnęły kamień z ryżu i razem z nim zniknęły pod stołem.
W jednej chwili – po raz pierwszy od lat i może ostatni – twarz Langri Tangpy rozjaśnił uśmiech. Potem zaczął się modlić: „Oby wszystkie istoty dostały to, czego prawdziwie potrzebują i pragną”.