Michaela Haas – Życie to cierpienie

Byłam zaintrygowana tybetańskimi nauczycielami, których spotkałam. Byli twardzi, ale radośni. Nie zajmowali się głupstwami, ale ich twarze zdobiły łagodne uśmiechy. Z ich silnie odczuwalnej obecności emanowała radosna nieustraszoność, co radykalnie różniło się od spiętego podenerwowania, znanego mi zza biurka. Wiedzieli coś, czego ja też musiałam się dowiedzieć, Mówili, że umysł jest twórca zarówno radości, jak i smutku, i że musimy nauczyć się, jak wyzwolić się z zewnętrznych zmian, nad którymi nie mamy kontroli, poznając swój umysł i jego naturę. Wróciłam do pracy w gazecie, ale gdy przy następnej okazji wysłano mnie do Azji, z rozlatującej się budy pocztowej wysłałam faksem rezygnację do mojego osłupiałego szefa: „Dziękuję ci za całe wsparcie. Nie wracam”.

Wyjątkowa tybetańska nauka dotycząca umysłu bardzo mnie zafascynowała. Praktykując medytację tylko przez dwanaście minut, szybko zdałam sobie sprawę, że wrażenie kontroli nad umysłem maskuje tylko głębsza niezdolność – emocje i myśli napływały nieprzerwanie, aż umysł stawał się wzburzony i nie do opanowania. Nauki Buddy zawierały niesamowitą obietnicę: wszyscy możemy odzyskać fotel kierowcy, jeżeli tylko będziemy bardzo uważni – i o ile zrozumiemy, że przede wszystkim nie ma żadnego kierowcy. :jesteśmy tym, co myślimy” – to wciąż rewolucyjny wgląd Buddy – rzeczywistość kreujemy w swoim własnym umyśle, którego możliwości nie mają granic. Po paru tygodniach zapisałam się na kurs buddyjskiej filozofii w Katmandu, stolicy Nepalu. Wtedy też rozpoczęłam naukę tybetańskiego i sanskrytu. W wolnym czasie wędrowałam po górach, próbowałam siedzieć ze skrzyżowanymi nogami w odległych świątyniach z widokiem na Himalaje i byłam szczęśliwsza niż kiedykolwiek.

Zanim moje życie zmieniło się podczas podróży po Bhutanie, gdy wciąż jeszcze mieszkałam w Europie, myślałem, że jestem na szczycie. Z pozoru wszystko szło świetnie i myślałam, że nie brakuje mi niczego. Mimo to dręczyło mnie okropne uczucie, niczym mały kamyk w bucie, niezależnie od tego, jak bardzo starałam się to ignorować, nie byłam szczęśliwa. Tak naprawdę byłam w depresji. Jak to możliwe? Byłam przekonana o tym, że bardziej prestiżowa praca, przystojny chłopak czy wyższa pensja nie zapewnią mi więcej szczęścia. Pierwsza szlachetna prawda, której nauczał Budda, odzwierciedlała głęboki brak zadowolenia, jaki odczuwałam w moim bardzo udanym życie. „Życie to cierpienie” – powiedział 2500 lat temu. Wtedy dotarło do mnie, że pierwsza szlachetna prawda nie mówi o głodzie w Somalii czy zdiagnozowaniu raka, ale opisuje ze współczuciem najbardziej podstawowy, życiowy fakt”.

Michaela Haas – MOC DAKINI (strona XVIII, wydawnictwo ManiBooks)