Lama Ole Nydahl – Rozprzestrzenianie się nauki w zachodnim społeczeństwie

Tybetańczycy dysponowali dawniej trzema możliwymi formami podążania drogą Buddy. Mogli zostać mnichami, czy też mniszkami, ludźmi świeckimi lub joginami. Mnisi i mniszki żyli oddzielnie w klasztorach zgodnie ze ścisłymi regułami. Ludzie świeccy posiadali rodziny, normalnie pracowali i próbowali stosować Naukę w czasie codziennych aktywności. Jogini natomiast żyli poza społecznymi normami, mieszkali często w jaskiniach i posiadali wiele partnerek. Wykorzystywali oni całe swoje życie do duchowego rozwoju (przykładem może być tutaj słynny jogin Milarepa).

Ponieważ w rozwiniętych krajach można teraz samemu decydować o rozmiarach własnej rodziny, nie powstaną u nas żadne wielkie klasztory. Kobiety i mężczyźni żyli dawniej w Tybecie oddzielnie nie dlatego, że nauka Buddy jest wroga ciału, lecz ponieważ nie można się było wówczas kochać i nie mieć dzieci, a ich wychowywanie zabierało czas niezbędny na studia i medytację. Na Zachodzie zbliżają się teraz dawniej tak oddzielone od siebie grupy joginów i ludzi świeckich. W Tybecie, gdzie jogini konkurowali o materialne wsparcie ze strony pracujących z odzianymi na czerwono mnichami i mniszkami, musieli się oni jakoś odróżniać od mieszkańców klasztorów również na zewnętrznym poziomie – dlatego starali się wyglądać jak najbardziej niecodziennie i ubierali się w białą bawełnę. Także to nie jest dzisiaj potrzebne. Ludzie świeccy znajdujący oparcie w państwie dobrobytu nie muszą płodzić mas dzieci, by zapewnić sobie bezpieczną starość, a zmierzwiony włos czy dziwaczny strój na nikim nie robią wrażenia Na przykład ogólnym poglądem, jaki rozwijają dzisiaj moi uczniowie, jest mahamudra – a więc sposób patrzenia na świat właściwy dla joginów – podczas gdy na co dzień robią wszystko, co niezbędne w dobrym świeckim życiu. W czasie wakacji jednak, gdy mają wystarczającą ilość czasu na rozwinięcie pełnych jogicznych skrzydeł, wędrują z namiotem z jednego kursu medytacyjnego na drugi.

Przed 2550 laty wielu ludzi w Indiach interesowało się wskazówkami Buddy dotyczącymi przyczyny i skutku. Nielicznych inspirowały nauki o mądrości i współczuciu, a tylko garść miała zaufanie do czystego poglądu Diamentowej Drogi.

W naszych zachodnich krajach, bogatych w tak wiele zdolności i dobrą karmę, większość ludzi pragnie doświadczyć przestrzeni – radości umysłu, podczas gdy przyczynę i skutek pozostawia się chętnie policji. Również filozofia i psychologia pociągają nas już tylko w niewielkim stopniu. Większość z nas słyszała o nich wystarczająco dużo w szkole. Pełni energii i radości ludzie chcą coś przeżyć.

Źródło: Magazyn CyberSangha Nr 3
Fragment książki Lamy Ole Nydahla pt.
„Jakimi rzeczy są. Współczesne wprowadzenie do buddyzmu”
Wydawnictwo 108, Gdańsk 1995, tłumaczenie: Wojtek Tracewsk.