Sven Hedin – Z wizytą u naczelnika Mongołów
Zaraz w pierwszym dniu odwiedził mnie Sonum, naczelnik Mongołów, i złożył w darze mleko, kumys i wódkę z mleka kobylego. Wódka miła nieprzyjemną woń i musiał być mocną, bo Parpi, który jej wypił może za dużo, był przez cały dzień niezdolny do pracy. Sonum miał na sobie szkarłatny płaszcz i czapkę z guzikiem o długich wstążkach. Nazajutrz oddałem mu wizytę. Przed wejściem do obszernego namiotu stał ołtarzyk domowy, ustawiony z kilku leżących na sobie skrzyń. Na desce stał cały szereg mosiężnych czar i spodków, napełnionych wodą, tsambą i innemi ofiarami dla bóstwa. Nadto widać tam święte księgi, młynki modlitewne i burchany z Lassy. Patrząc na te świętości lub biorąc do rąk, nie wolno też palić ani też chuchać na nie. Bezwiednie przekroczyłem przepis, więc boga musiano przepraszać, okadzając go wonnemi ziołami. Zakazaną jest również rzeczą walać obraz pyłem ziemnym”.
Sven Hedin – PRZEZ PUSTYNIE AZYI (strona 127, tłumaczenie Wiktor Doleżan, wydawca Franciszek Juliusz Granowski, Warszawa 1900)