Czagdud Tulku – Śmierć matki
„Po około czterech miesiącach odosobnienia przybył posłaniec z wiadomością, która całkowicie odmieniła moje życie. Zmarła moja matka.
Jej śmierć była dla mnie szokiem. Drolma była młodą kobietą, tuż po trzydziestce i kompletnie nie byłem świadom tego, że chorowała. Kiedy lama Ce Gon dowiedział się o jej śmierci, natychmiast opuścił odosobnienie, by poczynić przygotowania do ceremonii pogrzebowych. Ja poszedłem w jego ślady. Chciałem uczestniczyć we wszystkich ceremoniach. i po raz ostatni zobaczyć matkę.
Przez trzy dni od chwili śmierci nie dotykano jej ciała. Potem obmyto je szafranową wodą, owinięto w białe szaty i posadzono w pozycji Białej Tary. Na głowie umieszczono koronę i ozdoby bóstwa. Przez kolejne pięć dni setki ludzi przybywało, by modlić się i składać hołd tej, która poświęciła się dla innych. Matka uzdrawiała ich samych i ich dzieci, modliła się za zmarłych krewnych, pomagała tez rozwiązywać wszelkie kłopoty. Ponieważ była delogiem, niektórzy myśleli, ze może jeszcze raz powróci do życia. Jednak Tonpa Tulku rzekł: „Tym razem nie wróci. Przebywa w czystej krainie Guru Rinpocze i pozostanie tam aż do następnego odrodzenia”.
Kremację ciała mojej matki przeprowadzono na dachu naszego domu. W każdym z czterech geograficznych kierunków siedział jeden lama, wykonując związane ze śmiercią praktyki. Ciało trwało w pozycji medytacyjnej wiele dni i podczas kremacji nie upadło w ogień, dopóki prawie nie zmieniło się w popiół. Na czystym, niebieskim niebie pojawiły się tęcze. Pięć sępów okrążyło kremacyjny stos, a potem zgodnie odleciało. W popiołach odnaleziono cztery z pięciu relikwii, każda wielkości paznokcia. Znaki te świadczyły o sile praktyki mojej matki i jej urzeczywistnieniu, dowodząc, że przekroczyła ona już ograniczenia życia i śmierci.
Kiedy patrzyłem na ogień i lamentujących ludzi wokół, wydało mi się to nierealne i w swojej istocie puste. Ciało mojej matki i moje własne ciało, cały świat wokół – wszystko to odczułem jako przesiąknięte do głębi iluzją. O niczym nie myślałem, nie płakałem”.
Czagdud Tulku – MISTRZ TAŃCA (strony 69-70)