Czogjam Trungpa Rinpocze – poddanie się

„Próbujemy wszystko szufladkować, próbujemy dopasowywać sytuacje do swoich oczekiwań, z których nawet częściowo nie chcemy zrezygnować. Jeśli poszukujemy guru czy nauczyciela, spodziewamy się, że będzie on świętobliwy, pełen spokoju, wyciszony, prosty, a do tego mądry. Gdy odkrywamy, że nie pasuje on do naszych oczekiwań, odczuwamy rozczarowanie, popadamy w zwątpienie.

Chcąc ustanowić autentyczny związek mistrz – uczeń, musimy porzucić wszystkie swoje domysły i oczekiwania na temat tej relacji, musimy osiągnąć stan otwartości i poddać się. Poddanie się oznacza całkowite otwarcie się, oznacza próbę wzniesienia się ponad swoją fascynację i oczekiwania na temat tej relacji, musimy osiągnąć stan otwartości i poddać się. Poddanie się oznacza całkowite otwarcie się, oznacza próbę wzniesienia się ponad swoją fascynację i oczekiwania.

Poddanie się to również przyjęcie do wiadomości istnienia trywialnych, prostackich i kłopotliwych cech naszego ego, przyznanie się do nich i ich porzucenie. Na ogół przychodzi to nam z wielkim trudem. Choć możemy nienawidzić samych siebie, równocześnie traktujemy to uczucie jak swego rodzaju zajęcie. Nie lubimy siebie takich, jakimi jesteśmy, i boleśnie odczuwamy to samopotępienie, a jednak nie jesteśmy w stanie całkowicie się go wyrzec. Gdy zaczniemy porzucać samokrytycyzm, możemy to odczuć jako utratę ważnego zajęcia, tak jakby ktoś odbierał nam pracę. Wydaje nam się, że jeśli oddamy wszystko, nie będziemy mieli żadnego zajęcia – nie będzie się czego trzymać. Samoocena i samokrytycyzm są neurotycznymi skłonnościami, które powstają z niedostatecznej pewności siebie rozumianej jako świadomość tego, czym jesteśmy, i zrozumienie, że możemy pozwolić sobie na otwarcie się. Możemy pozwolić sobie na porzucenie trywialnych, prostackich i neurotycznych właściwości „ja”, na uwolnienie się od swojej obsesji i odstąpienie od przyjętych z góry koncepcji.

Musimy zatem wyrzec się zarówno swoich nadziei i oczekiwań, jak i obaw. Musimy wkroczyć prosto w rozczarowanie, „współpracować” z nim, zagłębić się w nie i sprawić, że stanie się sposobem życia – a to jest bardzo trudne. Rozczarowanie jest oznaką pierwotnej inteligencji. Nic nie może się z nim równać: jest ostre, precyzyjne, oczywiste i bezpośrednie. Jeśli potrafimy się otworzyć, nagle uświadamiamy sobie, że nasze oczekiwania nie mają związku z realnością sytuacji, w której się znajdujemy. To automatycznie powoduje uczucie rozczarowania.

Rozczarowanie to najlepszy pojazd na ścieżce dharmy. Nie wzmacnia naszego ego ani jego projekcji. Jednak jeśli jesteśmy już zaangażowani w duchowy materializm, jeśli postrzegamy duchowość jako fragment nagromadzonej przez siebie wiedzy i cnoty, jeśli duchowość służy przed wszystkim rozbudowywaniu ego, to cały proces poddania się ulega zniekształceniu. Jeżeli uważamy duchowość za sposób na wygodne urządzenie się, wówczas ilekroć doświadczymy czegoś nieprzyjemnego – rozczarowania – próbujemy to racjonalizować: „Naturalnie, to musi być wyraz mądrości guru, gdyż wiem, jestem przekonany, że guru nie działa na niczyją szkodę. Gurudżi jest istotą doskonałą i wszystko, co czyni, jest słuszne. Cokolwiek robi, robi to dla mnie, bo jest ze mną. Mogę więc sobie pozwolić na otwarcie się. Mogę się bezpiecznie poddać. Wiem, że podążam właściwą ścieżką”.

To nie jest właściwa postawa. Jest ona, w najlepszym wypadku infantylna i naiwna. Zniewala nas tu niesamowity, budzący respekt, inspirujący, dostojny i barwny aspekt gurudżi. Nie ośmielamy się rozważać go w żaden inny sposób. Nabieramy przekonania, że cokolwiek doświadczamy, stanowi to część naszego duchowego rozwoju: „Udało mi się, doświadczyłem tego, sam do tego doszedłem i wiem mniej więcej wszystko, bo czytałem o tym w książkach i one potwierdzają moją wiarę, moją słuszność, moje idee. Wszystko się zgadza”.

Możemy też odwlekać postęp w jeszcze inny sposób – poddając się tylko pozornie, ponieważ uważamy, że jesteśmy osobami bardzo kulturalnymi, pełnymi godności i wyrafinowania: „Z pewnością nie możemy poddać się tej brudnej, pospolitej, ulicznej rzeczywistości”. Jesteśmy przekonani, że każdy krok na ścieżce, którą podążamy, powinien być delikatny niby płatek lotosu; budujemy sobie logikę, zgodnie z którą interpretujemy wszystko, czego doświadczamy. Jeśli upadamy, urządzamy sobie miękkie lądowanie, które chroni nas przed nagłym wstrząsem. Tymczasem w poddaniu się nie chodzi o przygotowanie sobie miękkiego lądowania; oznacza ono właśnie lądowania na twardym, zwyczajnym gruncie – na skalistej, dzikiej ziemi. Kiedy się otwieramy lądujemy na tym, co jest.

Tradycyjnym symbolem poddania są praktyki takie, jak pokłony, czyli padanie na ziemię w geście oddania. Całkowicie otwieramy się tu i poddajemy psychicznie, identyfikujemy się z najmarniejszym z marnych, uznając swój brak doświadczenia i swoje niekrzesanie. Utożsamianie się z najmarniejszym z marnych sprawia, że nie ma już niczego, co obawialibyśmy się utracić. Czyniąc tak, stopniowo stajemy się pustym naczyniem gotowym na przyjęcie nauk”.

Czogjam Trungpa – WOLNOŚĆ OD DUCHOWEGO MATERIALIZMU