Colin Thubron – Kajlas

„Najświętsza ze wszystkich gór świata – święta dla jednej piątej ludzkości – – wznosi się daleko na płaskowyżu niczym pobożne życzenie. Przez lata słyszałem o niej wyłącznie w kategoriach rojenia. Odosobniona za wałem centralnych Himalajów, przenikała do wczesnych hinduistycznych tekstów jako góra Meru, której początki sięgają zarania epoki Ariów. W tym wcieleniu góra wiruje jako wrzeciono, oś wszelkiego stworzenia, wznosi się nieskończenie wysoko do pałacu Brahmy, największego i najodleglejszego z bogów, oraz równie głęboko schodzi w ziemię. Z jej podnóży wypływają cztery rzeki, które poją świat, a wszelkie stworzenie – drzewa, skały, ludzie – znajdują tu swój wzorzec. Z czasem mistyczna Meru i ziemska Kajlas zlały się w ludzkich umysłach. Dawni wędrowcy poszukujący źródeł czterech wielkich rzek indyjskich – Indusu, Brahmaputry, Gangesu oraz Sataladź – odkryli ze zdumieniem, ze każde z nich leży blisko kardynalnego punktu wyznaczonego przez górę Kajlas.

Ludzie odkryli zatem serce świata, miejsce astralnego piękna, z woli boskiej oddzielone od sąsiednich Himalajów. Dal wierzących Kajlas promieniuje złociście albo załamuje światło jak kryształ. Góra stanowi źródło wszechświata, stworzone z kosmicznych wód i umysłu Brahmy, który sam jest śmiertelny i umrze. Słońce i planty okrążają Kajlas po orbitach. Gwiazda Polarna tkwi nad nią nieruchomo. Kontynenty wychodzą ze środka góry promieniście niczym płatki lotosu na drogocennym oceania (ludzie zamieszkują południowy płatek), zbocza są porośnięte odurzającymi rajskimi ogrodami.

Na górze mieszka jednak Bóg Śmierci. Nic nie jest całkowite, nic nie jest stałe, nawet on. Wszystko płynie. W oceanach ze kręgiem żelaznych gór wokół Kajlas-Meru niezliczone identyczne wcielenia Meru mnożą się i powielają, giną i odradzają się po wsze czasy.

W dolinie Karnali wokół mnie nic na razie nie zakłóca tych snów. Młodziutki Ganges z hukiem wytryska z rozpadliny daleko na horyzoncie. Szerpa próbuje śpiewać.

Wiem, że Kajlas – jej stały, ziemski szczyt jeszcze nam się nie ukazał – wznosi się na pustkowiu ogołoconym ze wszystkiego prócz modlitw. Góra wkracza do historii, której nurt już od stuleci przyśpieszały nakładające się na siebie bóstwa. Około tysiąca lat temu pogańscy bogowie strzegący góry przyjęli buddyzm i odtąd się nią opiekują. oczywiście kilku się wyślizgnęło i nadal mieszkają w okolicy, w tym latająca niebiańska bogini. Jednak całe rzesze buddów i bodhisattwów – świętych, którzy opóźniają swe wejście w nirwanę, aby pomagać innym – zleciały się i zamieszkały na wysokich urwiskach i szczytach, oświetlając górę swoim współczuciem. Później przybył sam Budda i przybił Kajlas do ziemi odciskami swych stóp, zanim górę zdążył skraść demon.

Górę spowija tak gęsta i zmieniająca się aura tajemniczości, że trudno ją opisać w prosty sposób. Na taki właśnie szczyt zeszli z nieba pierwsi tybetańscy królowie (potem góra została odcięta i porzucona). Hindusi wierzą, że wierzchołek Kajlas jest palcem Śiwy – boga zniszczenia i zmiany – który przebywa tam pogrążony w nieustannej medytacji. Nie wiadomo,, kiedy Kajlas zaczęła przyciągać pierwszych pielgrzymów. Buddyjscy pasterze i hinduistyczni asceci musieli okrążać górę od stuleci, święta podania mówiły o o coraz większych łaskach gromadzonych w ten sposób, aż zaczęto uważać, że jedno okrążenie Kajlas wymazuje grzech całego życia. Droga prowadząca do podnóża góry nie należała do łatwych, ale Kajlas nie była całkiem niedostępna. Dopiero w XIX wieku, pod wpływem ksenofobicznych Chin, Tybet stał się krainą zakazaną. Kajlas została tabu. Na jej święte zbocza nikt nigdy się nie wspiął”.

Colin Thubron – GÓRA W TYBECIE (strony 10-12)