Thich Nhat Hanh – Zmywanie naczyń i gotowanie kartofli

Zmywanie naczyń

Moim zdaniem pogląd, że mycie naczyń jest nieprzyjemne, może się zrodzić tylko wtedy, kiedy ich nie zmywasz. Kiedy natomiast z podwiniętymi rękawami staniesz przy zlewie i zanurzysz ręce w ciepłej wodzie – mycie od razu staje się całkiem przyjemne. Lubię bez pośpiechu wziąć każdy talerz do ręki. Jestem wtedy w pełni świadomy talerza, wody, każdego ruchu moich rąk. Wiem, że jeśli zacznę się spieszyć, żeby szybciej przystąpić do deseru, zmywanie będzie przykre i niewarte przeżywania. Byłaby to niepowetowana szkoda, gdyż każda minuta i każda sekunda życia są cudem. Cudem są nawet naczynia i sam fakt, że je myję!

Jeśli nie potrafię zmywać naczyń radośnie i usiłuję jak najprędzej skończyć to zajęcie, aby zabrać się do deseru, to nie będę umiał cieszyć się deserem. Z widelcem w dłoni będę rozmyślał o tym, co mam po obiedzie do zrobienia – tym samym pozbawiając się smaku, konsystencji, wyglądu, a nawet samej przyjemności jedzenia. Wciąż zasysany przez przyszłość, nie będę zdolny żyć teraźniejszością.

Święta jest każda myśl i każde działanie opromienione słońcem świadomości. W jej świetle nie ma podziału na święte i świeckie. Przyznaję, że naczynia zmywam dość powoli, ale w pełni przeżywam każdą chwilę i czuję się szczęśliwy. Zmywanie naczyń jest jednocześnie środkiem i celem. Innymi słowy, zmywamy nie tylko po to, że by mieć czyste talerze, ale również zmywamy po to żeby zmywać… Myjemy naczynia po to, żeby świadomie przeżywać każdy moment mycia naczyń.


Gotowanie kartofli

Gdy przez jakiś czas praktykujemy uważną obserwację, oświeceni światłem świadomości, zaczynamy dostrzegać pierwotne przyczyny naszego gniewu. Dzięki medytacji uzyskujemy wgląd w naturę rzeczy. Studiując gniew, zaczynamy widzieć jego korzenie, którymi są nieporozumienia, niezręczność, niesprawiedliwość, poczucie krzywdy czy niewłaściwe uwarunkowania. Korzenie te tkwią w nas bądź w osobie, która wywołała wybuch naszego gniewu. Obserwujemy uważnie – po to, by ujrzeć i zrozumieć. Na ścieżce wyzwolenia właśnie widzenie i rozumienie prowadzą do miłości i współczucia. Stąd też płynie trwała skuteczność metody uważnej obserwacji, która pozwala nam ujrzeć i zrozumieć korzenie gniewu.

Nie jadamy surowych ziemniaków, jednak nie wyrzucamy ich dlatego tylko, że są surowe. Możemy je przecież ugotować. Wkładamy ziemniaki do garnka z wodą, przykrywamy pokrywką i stawiamy garnek na ogniu. Ogniem jest nasza uważność, praktyka świadomego oddychania i zajmowanie się gniewem. Pokrywka symbolizuje koncentrację, która nie dopuszcza, by ciepło uciekło z garnka. Kiedy praktykujemy wdechy i wydechy, przyglądając się naszej złości, potrzebna jest pewna doza koncentracji dla zapewnienia pomocy praktyce. Odwracamy się zatem od wszelkich dystrakcji i skupiamy na problemie. Praktykę ułatwia przebywanie wśród przyrody, pośród drzew i kwiatów.

Zaledwie postawimy garnek na ogniu, rozpoczyna się transformacja. Woda rozgrzewa się i po dziesięciu minutach jest już wrząca, jednak po to, żeby ugotować ziemniaki, musimy w dalszym ciągu podtrzymywać ogień. Kiedy utrzymujemy świadomość oddechu i gniewu, stopniowo dokonuje się proces przemiany. Gdy po półgodzinie podnosimy pokrywkę – z garnka rozchodzi się zupełnie inny zapach. Wiemy, że ziemniaki nadają się do jedzenia. Gniew został przekształcony w odmienny rodzaj energii – energię współczucia i zrozumienia.

Źródło: Buddyzm CyberSangha Nr 5 (wrzesień 1998)
Fragment książki „Każdy krok niesie pokój”
Wydawnictwo Zysk i S-ka, Poznań 1997.
Tłumaczenie: Teresa Tyszowiecka-Tarkowska.