Klasztor Tasziding
„Przedziwne wzgórza i skały tworzą jakby czarę ofiarną – rozległą dolinę. Pośrodku wznosi się niedostępna, opasana dwiema rzekami góra Biały Kamień, zwieńczona klasztorem Tasziling, co oznacza „wzniosłe szczęście”. Starożytne to miejsce. Spójrzcie na niezliczone szramy i pęknięcia skał. Spróbujcie odszukać skarby nagromadzone w klasztorze. I cudowny kamień spełnienia wszelkich pragnień. I nieśmiertelną amrytę. I sto wizerunków Buddy. I święte księgi. Wszystko co zostało wymienione w pisanej ręcznie księdze Podróż do Sikkimu.
Bardzo trudne jest podejście do klasztoru Tasziding. Dopiero niedawno w miejsce drogi nie do przebycia pojawiła się stroma ścieżynka. I człowiek może drogę ducha przemierzyć własnymi nogami. Już samo przejście wiszącym, bambusowym mostem nie jest łatwe. Huczy, mknie w dole górska rzeka toczące lodowate wody z Kanczendzongi. I powyżej mostu, na pionowych zboczach, zatrzymujemy się wielokrotnie – czy uda się dotrzeć do celu? Wiele powietrza trzeba nabrać w płuca, żeby pokonać wiekową górę.
Na szczycie witają nas uroczyście właściciele ziemscy. Piwo, trzcina cukrowa i trandżeriny pod plecionym baldachimem przystrojonym żółtymi bukietami kwiatów. Idziemy dalej. Huczą bębny i grzmią srebrzyście gongi. To spotykają nas dostojnicy klasztoru. Na najwyższym tarasie stoją muzykanci grający na rogach i trąbach.
Otoczeni pstrokatym tłumem idziemy do klasztoru. Przy bramie spotykają nas lamowie w purpurowym odzieniu. Na ich czele czarujący staruszek – przeor klasztoru. Jak z subtelnego piętnastowiecznego reliefu. Zmierzamy w stronę turkusowych namiotów wśród lasu stup i różnokolorowych chorągwi. Wśród szeregów radosnych świateł ofiarnych.
W pierwszą pełnię księżyca po Nowym Roku (20 lutego) w Taszidingu obchodzi się doroczne święto cudownego napełnienia czary.
Tradycja tego święta jest przekazywana już z górą od ośmiu pokoleń. W określonym miejscu z górskiej rzeki bierze się niewielką ilość wody, która następnie zostaje przelana do starej drewnianej czary. W obecności świadków, przedstawicieli maharadży Sikkimu, czarę zamyka się szczelnie i opieczętowuje. Po roku, przy takiej samej pełni księżyca, o wschodzie słońca czarę uroczyście się otwiera i mierzy ilość zawartej w niej wody. Niekiedy wody ubywa, a czasem jej ilość znacznie wzrasta. W roku wybuchu wielkiej wojny poziom wody wzrósł trzykrotnie, a obecnie obniżył się o połowę, co oznacza głód i zamieszki.
Wrażenie złej wróżby zostało spotęgowane jeszcze inną oznaką. 20 lutego miało miejsce całkowite zaćmienie księżyca. Znak niezwykły, niedobry.
Zahuczały trąby, przenikliwie zawyły świstawki. Ludzie w kostiumach jak ze Śnieżynki skierowali się w stronę wielkiej stupy. Rozległy się głośne śpiewy. Wielu padło twarzami na ziemię. Dźwięcznie zabrzmiały bębny lamów. Przed chwilą jeszcze jasne księżycowe niebo pociemniało i przypomniało teraz czarny aksamit, na którego tle rozbłysły złote ognie ofiarne. Całkowite zaćmienie. Demon Rahu porwał księżyc. Tego jeszcze nie było w dniu „cudu” w Taszidingu.
Rzekł asura Rahu Słońcu: „Ponieważ oszustwem zdobyłeś rasajanę, tj. amrytę, pożrę cię, boże Słońca, kiedy dnia trzydziestego połączysz swe orbity.” I jeszcze zapowiedział: „W odwet za to, żeś ty, księżycu, kazał mnie porąbać na kawałki,