Lama Anagarika Govinda – Rozmyślania
O wyborze Drogi Nawet jeśli wybierze się złą ścieżkę, lepiej jest nią pójść do końca i przekonać się, że jest ona zła, niż iść bez żadnej drogi. Drogi eklektyczne nigdzie nie prowadzą, ponieważ są drogami nieustannych falstartów – tutaj, tam i wszędzie. Zawsze okazuje się, że trzeba wrócić do punktu startowego, żeby rozpocząć nową drogę i w końcu nie dociera się nigdzie. Na początku ludzie powinni patrzeć na wszystko i wszystko badać. Muszą wiedzieć wystarczająco dużo, żeby móc naprawdę wybrać. To jasne, że zanim wybierzesz, musisz wiedzieć cokolwiek na temat chrześcijaństwa, hinduizmu, islamu czy buddyzmu. Jeśli bowiem przyjmiesz jedną rzecz nie poznawszy niczego poza nią, to nie jest to wybór, lecz przypadek. Musisz więc się przygotować, wyrobić sobie własny sąd, ale z chwilą, gdy wybór zostanie dokonany, trzeba konsekwentnie podążać wybraną drogą. Powinno się postępować zgodnie z przekonaniem i wybierać tę drogę, którą odczuwa się jako dobrą dla siebie. Inni ludzie mogą iść innymi drogami, ale ty możesz przynajmniej z pełnym przekonaniem podążać swoją własną. O postępowaniu na drodze Trzy czwarte buddyjskich książek nie jest do niczego potrzebne! Powinniśmy brać istotę nauk, a nie powierzchnię. Powierzchnia to nagromadzenie tego, co zdarzyło się w ciągu stuleci i co mogło mieć jakieś znaczenie w dawnych czasach – i rzeczywiście je miało. Ale nie powinniśmy próbować naśladowania osiągnięć dawnych czasów; powinniśmy brać istotę nauki, która odnosi się do współczesności. Myślę, że powinniśmy być posłuszni potrzebom naszego czasu; nie powinniśmy pytać o to, co uczynili starożytni, ale o to, co możemy uczynić teraz. Starożytni żyli w warunkach bardzo odmiennych od naszych i dlatego musimy próbować znaleźć własną drogę. Na przykład, jeżeli żyjesz w wielkim mieście, musisz znosić jego zgiełk, przeludnienie, chaos. Ale możesz osiągnąć spokój umysłu nawet w samym centrum zgiełku. Uważam, że powinniśmy skierować naszą inteligencję i nasze uczucia na kwestie najważniejsze. Rzeczą ważną jest nie to, co inni ludzie mają do powiedzenia, ale to, czego doświadczamy. Znaczy to, że powinniśmy zająć się tym samym centralnym pytaniem, które zadał sobie Budda. Budda był pierwszym człowiekiem w historii, który zaczął myśleć logicznie. Przed nim była to jedynie sprawa wiary, a wierzyć można było we wszystko. Ale Budda powiedział po raz pierwszy: „Nie to jest ważne w co wierzysz, ale to, co robisz, czym jesteś i co czujesz. Tylko wtedy powinieneś przyjmować naukę, gdy jest ona zgodna z twoim własnym doświadczeniem. Nie powinieneś przyjmować nawet mojej własnej nauki na podstawie tego, co o niej słyszysz, a tylko wtedy, jeśli będziesz ją rozumiał z własnego punktu widzenia”. O niewiedzy i wyzwoleniu Myślę, że Budda nie jest wszechwiedzący w zwykłym sensie tego słowa, które znaczy „wiedzący wszystko”. Budda na przykład nie wiedział nic o współczesnej nauce jaką jest fizyka. Ale stał znacznie wyżej od innych ludzi, ponieważ dostrzegał istotę życia. Ograniczył się do wiedzy praktycznej. Pytał: „Jak mogę być bardziej szczęśliwy? Jak mogę uniknąć bycia nieszczęśliwym?” To był problem, ku któremu się zwrócił i który rozwiązał. Późniejsze pokolenia usiłowały uczynić z Buddy coś w rodzaju niemożliwej idealnej figury obdarzonej doskonałą wszechwiedzą, doskonałym widzeniem, doskonałą cnotą i innymi „doskonałościami”. Termin avidja (niewiedza) nie oznacza zatem ostatecznej niewiedzy, ale raczej niewiedzę związaną z własnym ego. Człowiek niewiedzący to ten, który traktuje swoje ego jako ostateczną rzeczywistość, podczas gdy osoba zdolna do przezwyciężenia sensu ego nie jest pogrążona w niewiedzy. Tłumaczenie słowa avidja jako po prostu „niewiedza” jest zatem złe. Należałoby ją raczej nazwać ograniczeniem. Przeciwieństwem avidja jest wyzwolenie. Wyzwolenie z czego? Z niewiedzy, z tego niedobrego ograniczenia się do „ja”. Oznacza to całkowitą otwartość. Słowo nirwana przetłumaczyłbym więc jako „otwartość”, ponieważ nirwana nie jest sterylnym punktem docelowym. To byłoby straszne. Moim zdaniem nirwana to nie wieczna błogość, ale raczej otwartość pozwalająca nam postępować dalej. Naprawdę, niewiedza jest czymś błogim. Muszę powiedzieć – choć będzie to sprzeczne z tym, co zwykle sądzi się o avidja – że czasem lubię niewiedzę! Tak na przykład, życie nabiera sensu i wartości głównie dzięki temu, że nie wiemy co ono przyniesie. Weźmy kogoś, kto idzie na mecz piłki nożnej. Gdyby znał uprzednio wynik, mecz nie sprawiałby mu przyjemności. To właśnie to, że nie wiemy – napięcie pomiędzy wiedzą i niewiedzą – jest dla nas źródłem przyjemności. Byłoby straszne, gdybyśmy mieli wiedzieć jakie będzie nasze życie w przyszłości. O medytacji Medytacja, która nie potrafi sprawdzić się w działaniu jest bezużyteczna. Jesteś przekonana, że coś osiągnęłaś, podczas gdy w rzeczywistości nie osiągnęłaś nic. Ale jeśli sprawdzisz rezultaty swojej medytacji w działaniu, zyskujesz wtedy pewien rodzaj kontroli. Medytacja powinna być dla nas otworzeniem się na wszystkie możliwości. Tak jak kwiat otwiera się, żeby wpuścić do siebie słońce, tak samo w medytacji powinno być przyjmowane wszystko, co się zjawia. Trzeba upodobnić się do naczynia, które jest ponownie napełniane. Gromadząca się w ten sposób siła pozwala ci działać. Jest to więc całkowicie naturalne. W tradycji tybetańskiej na przykład, ludzie zajmują się swoją pracą: zajmują się codziennymi sprawami, gotują posiłki, wypełniają swoje obowiązki, sprzątają, a wszystkie te działania są dla nich częścią medytacji. Jest to naprawdę najwyższa forma praktyki medytacyjnej. Wszystko co robią, wszystko, co myślą, i wszystko, czego doświadczają, należy do medytacji. Ludzie ci mają jednak bardzo ograniczony kontakt ze światem zewnętrznym. W rzeczywistości medytacja jest czymś daleko bardziej naturalnym niż zwykliśmy sądzić. Większość ludzi myśli o medytacji jako o specjalnym stanie obcym w stosunku do życia i do naszych zwykłych działań. Sami jednak nie znajdują czasu, żeby odkryć, kim są i czym jest to, co się im przydarza. Medytacja jest po prostu stanem naturalnego spokoju, w którym wszystko, co zazwyczaj jest w nas tłumione, ma możliwość wydobycia się na powierzchnię. Wielu ludzi ogłasza obecnie liczne reguły dotyczące medytacji: czego nie robić, co robić, jak to robić. Ale ja mówię zawsze: nie rób niczego na siłę, po prostu skup się. Po prostu skoncentruj się na chwilę. A wtedy wszystko, co do ciebie przyjdzie, wszystko, co w tobie powstanie, będzie ważne. Im mniej będziesz oczekiwać, tym więcej otrzymasz. Myślę, że w nastawieniu towarzyszącym medytacji dominować powinien pewien rodzaj radosnej ciekawości. Jakość tej radości jest najlepszą próbą jakości medytacji. Jeśli medytacja daje ci więcej radości, znaczy to, że jest coś warta. Jeżeli nie, nie ma się po co do niej zmuszać. Źródło: Magazyn CyberSangha Nr 2 |
który ukazał się w jej książce „Poszukiwanie jedności. Nauka i mistyka”,
Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa 1990, tłumaczenie: Krzysztof Środa.